Iran to nie Irak, a Irańczycy to nie Arabowie
Gościem 14. edycji „Radzyńskich Spotkań z Podróżnikami” był znany prezenter muzyczny Artur Orzech – jak się okazuje, z wykształcenia i pasji życiowej iranista – świetny znawca przeszłości, kultury, języka, ale też obecnej sytuacji panującej w Iranie. Tą pasją i wiedzą dzielił się z radzynianami 17 września w specyficzny dla siebie sposób: w żywej, barwnej, pełnej refleksji i humoru opowieści, w której przekonywał, że Iranowi bliżej do Polski niż do Iraku. Przybyli na spotkanie mogli nabyć książkę „Wiza do Iranu” i jako pierwsi dowiedzieli się o kolejnych planach wydawniczych „naczelnego iranisty Rzeczpospolitej”.
Orzech w łapie niedźwiedzia
Spotkanie z Arturem Orzechem rozpoczęło się na Skwerze Podróżników, gdzie gość odsłonił pamiątkową tabliczkę z wygrawerowanym swoim imieniem i nazwiskiem wpisanym w łapę niedźwiedzia. Organizator spotkania Robert Mazurek przypomniał ideę „Radzyńskich Spotkań z Podróżnikami” oraz przedstawił gościa jako prezentera muzycznego, ale i iranistę – osobę zafascynowaną kulturą perską, autora książki „Wiza do Iranu”. – Dziś mamy okazję usłyszeć Orzecha na żywo – podsumował.
– Chcemy gościć ludzi, którzy nam przybliżają świat, a jednocześnie pragniemy im ukazać piękno naszego miasta; chcemy, by Radzyń słynął w Polsce, by bardziej znana była nasza „perła rokoka” – witał gościa burmistrz Miasta Radzyń Jerzy Rębek.
– Rzadko miewam już tremę przed mikrofonem, bo pracuję w mediach 25 lat, ale tym razem czuję się szczególnie: przyjechałem na spotkanie autorskie, a otrzymuję swoją „gwiazdę”: Orzech w łapie niedźwiedzia. Jest to niezwykły, bardzo przyjemny moment. Nikt nigdy nie powitał mnie tak, jak w Radzyniu Podlaskim. Jestem wdzięczny, zaszczycony i nieco zmieszany gościnnością radzynian, miło mi być tu z państwem – mówił wzruszony Artur Orzech. Wyznał też, że rozpoczął pracę nad drugą książką, tym razem o Afganistanie: – Uznałem, że wy będziecie o tym wiedzieć pierwsi – zwrócił się do zebranych na Skwerze Podróżników.
Ma pan taką radiową twarz
Druga część spotkania odbyła się w sali balowej korpusu głównego pałacu Potockich. Spotkanie autorskie połączone zostało z wernisażem wystawy poświęconej 40-leciu Szkolnego Koła Krajoznawczo-Turystycznego PTTK nr 21 przy I LO w Radzyniu Podlaskim. Z tej racji wśród zgromadzonych słuchaczy byli m.in.: Małgorzata Łysik, córka założyciela i pierwszego opiekuna Koła – Rudolfa Probsta, Tadeusz Pietras – drugi opiekun, dyrektor I LO Ewa Grodzka, a także prezes radzyńskiego Oddziału PTTK Bogdan Fijałek. Władze Miasta – współorganizatora spotkania reprezentował burmistrz Jerzy Rębek.
Artur Orzech rozpoczął od przedstawienia się. – Nazywam się Artur Orzech – powiedział dobitnie, a następnie z humorem tłumaczył, dlaczego podkreśla, kim jest. – Rozdałem w swoim życiu 32 autografy Krzysztofa Ibisza, 15 – Macieja Orłosia, kilka – Grzegorza Miśtala. W czasach mnogości mediów niektórzy nie do końca kojarzą nawet dość popularne osoby. Dla zilustrowania opowiedział przygodę z Festiwalu w Opolu, gdzie po koncercie zatrzymał go mężczyzna, z którym dialogował ze sceny podczas konferansjerki. Ów pan za nic nie mógł sobie przypomnieć, skąd zna konferansjera. – „Ja pana znam, tylko nie wiem, skąd... Pan ma taką radiową twarz” – cytował z rozbawieniem Artur Orzech.
Naczelny iranista Rzeczypospolitej
Następnie gość 14. edycji „Radzyńskich Spotkań z Podróżnikami” przeszedł do głównego tematu spotkania – swojej fascynacji Iranem oraz okoliczności powstania książki „Wiza do Iranu”. – Jednym z założeń było rozliczenie się z iranistyką – stwierdził i zaraz dodał, że nie jest to zamknięty rozdział jego życia: w perspektywie zdjęcia sankcji gospodarczych z tego kraju dostrzega wzrost zainteresowania Iranem, odnowieniem współpracy gospodarczej. – Gdy zostaną otwarte konta zablokowane po rewolucji irańskiej, spłyną miliony dolarów, Irańczycy będą musieli je wydać. Widać duże zainteresowanie współpracą gospodarczą, przygotowują się do tego również polscy przedsiębiorcy, potrzebne są tłumaczenia.
Dlatego oraz z powodu medialności Artura Orzecha został on okrzyknięty „naczelnym iranistą Rzeczypospolitej”, zapraszany jest do programów jako ekspert – i to nie tylko od Iranu, ale od ... islamu. Tymczasem, jak podkreślał, jednym z celów książki było wyraźne zaakcentowanie, że Iran to nie Irak, Irańczyków nie należy utożsamiać z Arabami. – Od lat bolało mnie jednostronne, czarno-białe, typowo propagandowe naświetlanie Iranu, oskarżanie mieszkających tam ludzi o coś, czego nie robią – za co winna jest władza.
Iranista porównał sytuację w Iranie do tej, jaka panowała w Polsce po wprowadzeniu stanu wojennego. – Jest ekipa, która zrobiła rewolucję i rządzi, to jednak nie powód, by oskarżać 60 milionów obywateli tego kraju. Chciałem pokazać Iran oczami moimi i moich przyjaciół z klasy inteligenckiej. Żaden z nich nie ma czterech żon. Mają u boku fantastyczne dziewczyny – po jednej, szczęśliwe rodziny, są w kontakcie ze światem – mają anteny satelitarne, telefony komórkowe, wiedzie im się nieźle, stoją z boku tego wszystkiego, co dzieje się na ulicach.
Jak to możliwe?
Świat zewnętrzny i wewnętrzny
– W kulturze i świadomości Irańczyków jest bardzo głęboko zakorzeniony podział na świat zewnętrzny i wewnętrzny – tłumaczył Artur Orzech. Ma to odzwierciedlenie np. w architekturze. Na prowincji domy budowane są tak, że tworzą bryłę, która nie ma okien na zewnątrz, tylko wejście na jednej ścianie. Okna wychodzą na wewnętrzny dziedziniec. Nie widać, co się dzieje w środku. Jest to świat niewidoczny i niedostępny dla zewnętrznych obserwatorów. Gdy Irańczycy wracają do domu, dziewczyny zrzucają chustki, malują się, urządzają „domówki”, na których słuchają muzyki zachodniej, piją alkohol przemycany aż z Turcji. Nie jest tak, że wszyscy chodzą w czadorach, nikt się nie uśmiecha. W dużych metropoliach dziewczęta mają na głowach chustki największych stylistów, które „spadają” im z głów, aż do czasu, gdy policjant nie zwróci im na to uwagi, po czym naciągnięta chustka znowu zsuwa się z włosów.
Następnie Artur Orzech wrócił do historii powstania książki „Wiza do Iranu”. Przyznał, że ostateczna wersja jest trzecią, jaką opracował. Wcześniejsze były „niestrawnym doktoratem”, a jego celem było pokazanie prawdy o życiu codziennym w Iranie przeciętnemu czytelnikowi.
Poza tym autor przyznał, że wielokrotnie wydawnictwa proponowały mu wydanie książki, ale „celebryckiej” – o własnych wspomnieniach, festiwalu w Opolu, Eurowizji. – Nie chciałem się na to zgodzić, nie chciałem zdradzać przyjaciół – tłumaczył Artur Orzech. Dopiero Paweł Szwed z wydawnictwa „Wielka Litera” zaproponował mu napisanie książki na temat wybrany przez autora. – Strzelił sobie w stopę. „Chciałbym napisać o Iranie” – odpowiedziałem. Zbladł, ale się zgodził. Potem mi gratulował – wspominał gość „Radzyńskich Spotkań z Podróżnikami”.
Przypomniał, że Iran ma przebogatą historię, wywodzącą się ze starożytnej Persji, która założyła jedną z największych cywilizacji. Jej spuścizna przetrwała w mentalności Irańczyków, którzy mają w podświadomości kult władcy i mocarstwowości sprzed 2,5 tysiąca lat. – Rewolucja Chomeiniego, kult jednostki w Iranie jest ważny. Jednak Iran nie zawsze był muzułmański, poza tym Irańczycy potrafili islam „skręcić”, dostosowując go do siebie.
Iran a Polska
– Iran to nie Irak, Irańczyków nie należy utożsamiać z Arabami. Irańczycy są bliżsi Polakom niż Arabom – przekonywał Artur Orzech. Jeden z argumentów to pochodzenie z rodziny ludów indoeuropejskich. Łączą nas też wspólne cechy: gościnność, spryt polityczny i życiowy, zaradność, opór wobec narzuconej władzy. – Irańczycy zostali podbici przez ludy arabskie. W jaki sposób przeszli na islam? Arabowie zastosowali sprytny sposób: ci, co nie chcieli przejść na islam, zmuszani byli do płacenia dużo większych podatków.
Poza tym Arabowie nie potrafili zarządzać podbitym państwem. Irańczycy stworzyli centralny system ministerstw, sami stanęli na ich czele, bo Arabowie się na tym nie znali. W ostateczności to Irańczycy de facto zarządzali swym podbitym przez Arabów krajem.
Rewolucja młodych?
Ważne jest również to, że większość irańskiego społeczeństwa – bo aż 65% – to młodzi ludzie do 35 roku życia, a młodzi nie wytrzymują, buntują się. – Władze odpuszczają, bo muszą sobie z nimi poradzić – tłumaczył iranista.
O tym, jak wygląda to radzenie sobie władzy z młodymi, opowiedział na przykładzie funkcjonowania portali społecznościowych. – Gdy napisałem na Facebooku do przyjaciela mieszkającego w Teheranie i przez 2 tygodnie nie było odpowiedzi, przestraszyłem się, że coś złego się z nim stało. Okazuje się, że władze specjalne blokują portale, które następnie są odblokowywane przez „chłopaków z miasta” – zdolnych informatyków. Kolejnych kilka tygodni działają intensywnie, dopóki władze znowu ich nie zablokują i tak w kółko. Dlatego Facebook w Iranie działa falami. Taka jest schizofrenia życia codziennego w Iranie.
Inną cechę Irańczyków – spryt i cwaniactwo – zaprezentował na przykładzie zasad stosowanych w rozgrywkach w piłkę nożną artystów. Z rozbawieniem opowiadał o bezceremonialnych oszustwach dokonywanych na poziomie losowania grup (gdy było niekorzystne dla Iranu, nagle zaginęła jedna piłeczka, która odnalazła się cudem za kulisami) i w czasie rozgrywek, gdy po sprawdzeniu w Internecie okazało się, że do decydującego meczu „artystów” podstawieni byli zawodowi piłkarze, grający niegdyś w kadrze narodowej. – I nic nie pomogły protesty organizatorów. Dlatego jeśli Zachód cieszy się, że wynegocjował coś z Iranem, to mnie to niepokoi – mówił Artur Orzech.
Iran na „tak” i na „nie”
Inteligencja żyje jak my, wprawdzie mają prawo do czterech żon, ale z tego nie korzystają, często tworzą szczęśliwe rodziny. I co ciekawe – zachowali szacunek do osób starszych. Siwa głowa to skarb, najważniejsza osoba, uosabiająca mądrość życiową, do której idzie się po radę w kłopotach. Inna pozytywna cecha to rodzinność – pomagają sobie na co dzień w bliskiej i dalszej rodzinie, szczególnie w sytuacjach krytycznych, np. brat zajmuje się żoną i dziećmi nieżyjącego brata – bierze z nią ślub tylko dlatego, by móc się nią opiekować. – Co mi się w Iraku nie podoba? Nie podobają mi się rządy po rewolucji. Symbolem tego, że jest źle, jest znienawidzone więzienie Evin, które było katownią w przeszłości przedrewolucyjnej, jego zdobycie z rąk szacha i otwarcie stało się symbolem rewolucji Chomeiniego, a po 40. latach działa, jak poprzednio – ludzie w nim nadal znikają. Iran ma zbudowany system, w którym dobrze się dzieje rodzinom ustawionym w rządzie, panuje ogromna korupcja i biurokracja.
Jak się da zakaz obejść, to się go obchodzi
Po opowieści Artura Orzecha do prezentera obecni na spotkaniu skierowali szereg pytań. Czy w komunikacji panuje podział na sferę kobiet i mężczyzn? – W komunikacji miejskiej, w metrze jest wydzielona część dla mężczyzn i kobiet, ale w dalekobieżnej już nie. Obecnie, Irańczycy tego podziału nie przestrzegają, mieszają się. Społeczeństwo sprawdza, do jakiego momentu może się posunąć – ćwiczą granicę, rozpychają ją, między społeczeństwem a władzami trwa zabawa w kotka i myszkę.
Na pytanie, czy irańskie kobiety mogą pracować zawodowo, Artur Orzech odpowiada, że w rodzinach inteligenckich jest to norma. Ojciec jednego z jego przyjaciół jest inżynierem, matka – dyrektorką żeńskiego liceum. – Na tym poziomie nikomu nie przychodzi do głowy, że kobieta nie może iść do pracy – komentuje iranista. Pytano również, czy w Iranie można słuchać zachodniej muzyki. – Muzyka, podobnie jak inne dziedziny kultury Zachodu – oficjalnie jest zakazana. Jeszcze w latach 90. jej słuchanie groziło represjami, więzieniem. Istnieje całe podziemie artystyczno-muzyczne, malarskie. Obecnie zakaz kontaktu z kultura zachodnią jest w różny sposób obchodzony. Artur Orzech podał przykład. Kobiety w Iranie mogą śpiewać tylko drugim głosem. Dlatego gdy na cykl koncertów została zaproszona do Iranu prof. Maria Pomianowska, organizatorzy zaprosili jakąś grupę, która jej towarzyszyła, aby oficjalnie mogła śpiewać „drugim głosem”. – Jak się coś da obejść, to się obchodzi – skomentował iranista.
Czy kobiety z Europy mogą się wybrać do Iranu bezpiecznie? Artur Orzech radził dziewczętom, by wyjeżdżały tam w grupie, nie indywidualnie. Ponadto jeśli to wyjazd wypoczynkowy, podczas którego planujemy plażowanie, trzeba być przygotowanym na to, że kobiety plażują osobno, a mężczyźni osobno. Podróżni muszą się też zaopatrzyć w zapas gotówki, gdyż banki w Iranie są odcięte od światowego systemu, nie są honorowane zagraniczne karty płatnicze.
Za barwną opowieść o narodzie irańskim podziękował podróżnikowi burmistrz Jerzy Rębek i wręczył mu tradycyjny prezent – karykaturę autorstwa Przemysława Krupskiego. Jako że spotkanie było połączone z obchodami 40-lecia Szkolnego Koła Krajoznawczo-Turystycznego PTTK nr 21 przy I LO w Radzyniu Podlaskim, burmistrz wręczył też okolicznościowy list na ręce dyrektor Ewy Grodzkiej, z kolei prezes Oddziału PTTK w Radzyniu Podlaskim przekazał pamiątkowy dyplom opiekunom Koła: Tadeuszowi Pietrasowi i Robertowi Mazurkowi.
Po zakończeniu spotkania można było obejrzeć okolicznościową wystawę.
Anna Wasak
Data publikacji: 21.09.2015 r.