Piotr Trybalski

Urodził się w 1975 r. w Przeworsku. Dziennikarz, fotograf, podróżnik i pisarz. Podróżuje, by dziwić się światu, pytać, próbując zrozumieć. Fotografował i pisał o Kubie i Mali, Indiach i Islandii, Malediwach i Pakistanie, Wenezueli i Abchazji, Nepalu i USA. Zdobył tytuł „Travel Photographer of The Year”, nagrody i wyróżnienia w konkursach „Leica Street Photo”, „Grand Press Photo”, konkursie fotograficznym National Geographic. W latach 1999-2008 związany z portalem internetowym Onet.pl, gdzie prowadził dział „Podróże”. Publikował m.in. w „Outside Magazine”, „National Geographic”, „Polityce”, „Przekroju”, „Podróżach”, „Travelerze”. Pomysłodawca i organizator (wraz z Markiem Tomalikiem) Festiwalu Podróżników Trzy Żywioły w Krakowie, Bolkowie i Srebrnej Górze, a także Festiwalu Filmów Świata Trzy Żywioły we Wrocławiu. W latach 2013-2016 współorganizował i prowadził Pannonica Folk Festival w Barcicach. Od 2018 r. jest dyrektorem Festiwalu Literatury Górskiej w Lądku Zdroju.

Autor książek, m.in. „Fotograf w podróży” (2012), „Ja, pustelnik. Autobiografia” (2017) „Wszystko za K2. Ostatni atak lodowych wojowników” (2018), „Gdyby to nie był Everest...” (2020) i „Wszechmogący. Andrzej Zawada. Człowiek, który wymyślił Himalaje” (2021).

Prowadzi warsztaty fotografii podróżniczej w Polsce i za granicą oraz bloga www.fotografwpodrozy.pl

 

 

 

 

 

Fotograficzne podróże

34. edycja „Radzyńskich Spotkań z Podróżnikami” odbędzie się w ramach V Radzyńskich Dni Fotografii. Motywem przewodnim imprezy, która odbędzie się w dniach 4-5 czerwca 2021 r., będą podróże. Miłośnicy poznawania świata jak i fotografii spotkają się z Piotrem Tryblaskim, który zaprezentuje archiwalne nagrania oraz zdjęcia z K2 oraz poprowadzi warsztaty pt. „Fotografowanie w podróży – jak robić zdjęcia budzące emocje?”

 

 

W piątek 4 czerwca, fotograf i podróżnik Piotr Trybalski opowie o polskiej ścieżce na najwyższe góry świata zdobywane zimą. Szczyt K2 będzie pretekstem do tego, by pokazać jak rodził się duch wspinaczki w najwyższych górach świata. O K2, mówi się „góra zabójca”, bo ilość ofiar, które pochłonęła od 1954 r., gdy włoscy himalaiści stanęli po raz pierwszy na jej wierzchołku jest porażająca. Ale to także „polska góra”. Bo nie ma innego, ośmiotysięcznego wierzchołka, na którym polscy himalaiści tak mocno i w tak znamienity sposób nie zaznaczyliby swojej obecności.

Na K2 chcieliśmy pojechać już przed II wojną światową, kiedy to Adam Karpiński, znakomity taternik i miłośnik zimowego wspinania, roztaczał perspektywy rozwoju polskiego taternictwa i alpinizmu. W końcu w 1976 r., pod kierownictwem Janusza Kurczaba ruszyła wyprawa, którą tak niewiele dzieliło od drugiego w historii zdobycia góry, i to nową drogą. Zabrakło 200 metrów... Wreszcie, w 1986 r., Wanda Rutkiewicz jako pierwsza kobieta, Polak, stanęła na szczycie, a w tym samym roku zespół pod kierownictwem Janusza Majera pokonał słynną Magic Line, projekt Reinholda Messnera, któremu nie podoła sam pomysłodawca. Ale to nie wszystko, w tym samym sezonie Jerzy Kukuczka i Tadeusz Piotrowski wytyczyli nową drogę na szczyt, której do dziś nie pokonał żaden inny himalaista. W 1987 r., pod kierownictwem Andrzeja Zawady rozpoczęła się zimowa odyseja na K2. A potem była próba w 2002 i 2017 r. i w końcu sukces Nepalczyków w 2021 r., kończący boje o zimowy szczyt.

Pokaz będzie ilustrowany archiwalnymi filmami, nagraniami audio i zdjęciami z wypraw wysokogórskich. Początek spotkania o godz. 18.00 w sali konferencyjnej Urzędu Miasta (ul. Warszawska 32).

Z kolei w sobotę 5 czerwca, Piotr Trybalski poprowadzi warsztaty fotograficzne pt. „Fotografowanie w podróży – jak robić zdjęcia budzące emocje?” Będzie to fotograficzna opowieść o miejscach, do których warto dotrzeć z aparatem fotograficznym. Uczestnicy staną u stóp Everestu w Nepalu i ręki Fatimy w Mali, zobaczą krajobrazy Czarnogóry, lody i ogień Islandii, parki narodowe USA, ostatnich Majów Gwatemali, zaułki Hawany i Hanoi. Trafią w austriackie Alpy i na herbaciane pola Sri Lanki, na bajeczne plaże Malediwów i pod groźne szczyty Patagonii. Początek warsztatów o godz. 10.00 w sali konferencyjnej Urzędu Miasta (ul. Warszawska 32).

Na 34. edycję „Radzyńskich Spotkań z Podróżnikami” zaprasza Burmistrz Radzynia Podlaskiego Jerzy Rębek oraz Starosta Radzyński Szczepan Niebrzegowski, a także organizatorzy: Radzyński Ośrodek Kultury, Radzyński Klub Fotograficzny „Klatka” i Radzyńskie Stowarzyszenie „Podróżnik”. Sponsorami wydarzenia są: firma drGerard, Przedsiębiorstwo Usług Komunalnych, Przedsiębiorstwo Energetyki Cieplnej w Radzyniu Podlaskim, Klubokawiarnia Ursa, Spółdzielcza Mleczarnia „Spomlek”, SkyNET oraz zakład mięsny „Wierzejski”. Patronat nad spotkaniem objął ogólnopolski miesięcznik „Poznaj Świat” oraz portal Kocham Radzyń Podlaski i Telewizja Radzyń.

 

Data publikacji: 16.05.2021 r.

 

 

W himalaizmie sukcesy to efekt zbiorowego wysiłku

4 i 5 czerwca 2021 r. odbyła się 34. edycja „Radzyńskich Spotkań z Podróżnikami”, która wyjątkowo została połączona z V Radzyńskimi Dniami Fotografii. Gościem wydarzenia był podróżnik i fotograf Piotr Trybalski, który w piątek opowiedział o polskiej górze K2, natomiast w sobotę poprowadził warsztaty pt. „Fotografowanie w podróży. Jak robić zdjęcia budzące emocje?”.

 

 

Po spotkaniu z Piotrem Trybalskim na temat historii zdobywania „polskiego” ośmiotysięcznika – K2 mimo upalnego dnia zebrani słuchacze mieli odczucie chłodu – a jego przyczyną była nie tyle klimatyzacja, co widoki himalajskich niezmierzonych, lodowych przestrzeni prezentowanych na fotografiach i filmach. Dreszcz chłodu przechodził po plecach, gdy towarzyszyliśmy lodowym zdobywcom w prezentowanych i relacjonowanych „na żywo” fazach wspinaczki przy mrozie poniżej -40 stopni i szalonych porywach wiatrów wiejących zimą na wysokości 7-8 tys. m n.p.m. z prędkością do 200 km/h. Tym razem widzowie nie zostali zachęceni do naśladowania bohaterów spotkania i podejmowania podróży ich śladem. „Nigdy w życiu” i „za żadne skarby” – można było usłyszeć od wychodzących ze spotkania. Burmistrz Jerzy Rębek, dziękując za himalajską opowieść, podsumował spotkanie: „Nie spodziewałem się aż tak silnego przeżycia podróży z lodowymi wojownikami”.

Spotkanie z Piotrem Trybalskim poświęcone było jego książce pt. „Wszystko za K2. Ostatni atak lodowych wojowników”.

Dlaczego K2 jest szczytem szczególnym? Drugi co do wysokości, uważany jest za jeden z najtrudniejszych ośmiotysięczników do zdobycia. W rejonie tej góry panują ekstremalne warunki pogodowe: zimą temperatura spada nawet do -45 stopni, a prędkość wiatru dochodzi do 200 km/h. Ponadto najtrudniejsze etapy wspinaczki znajdują się na wysokości ponad 8000 m n.p.m. Dodatkowym czynnikiem jest wysokość góry względem otaczających ją lodowców – w każdą stronę szczyt opada ponad 3-kilometrowej wysokości ścianami.

Adam Bielecki powiedział o zdobywaniu K2: „Dla każdego himalaisty wejście na K2 to symbol. Nawet nie wiem do czego można to porównać. To jak Oscar dla reżysera.” Piotr Trybalski wprawdzie w żadnej z wypraw na K2 nie uczestniczył, ale dokładnie przestudiował dostępne materiały, filmy, nagrania. Dlaczego K2 to polski szczyt? Polacy nie zdobyli szczytu jako pierwsi – ani zimą, ani latem, ale to Polacy utorowali drogę innym, wytyczali nowe szlaki, testowali wspinaczkę w najtrudniejszych warunkach; to Polak – Andrzej Zawada rzucił pomysł zimowego himalaizmu i realizował go w licznych próbach zdobywania himalajskich szczytów zimą. Za nami poszli inni. Do 16 stycznia 2021 r. wszystkie 8-tysięczniki zostały zdobyte zimą. 10 spośród 14 jako pierwsi zdobyli zimą Polacy. Z K2 im się to jednak nie udało.

Piotr Trybalski zanim przeszedł do wypraw z XXI w., nakreślił historię himalaizmu i zdobywania K2. Odnalazł polski wątek z końca XIX w. To generał w służbie rosyjskiej Bronisław Grąbczewski w 1889 r. odkrył tę górę, przecierał szlaki, dotarł do wysokości 5 tys. m n.p.m., zebrał bogatą wiedzę etnograficzną. W kolejnych latach nastąpiło „mocowanie się” z górą, wyprawy Włochów i Amerykanów wskazały najbardziej dostępną drogę na szczyt, zostały wynalezione raki umożliwiające wspinaczkę po lodzie, zbierano dokumentację – powstały fotografie (twórca europejskiej szkoły fotografii górskiej Vittorio Stella niósł ze sobą sprzęt ważący 35 kg: aparat – 25 kg i 10 klisz po 1 kg).

W 1920 r. powstaje we Lwowie Klub Himalajski. Adam Karpiński, zachęcając do zorganizowania wyprawy na K2, pisał: „Wiemy, że Polacy zdolni są do wielkich rzeczy, tylko muszą mieć wielki cel”. Celem miała być „większa chwała dla narodu”. Jerzy Golcz namawiał pod koniec lat 20-tych do wyprawy na Everest. Problemem był brak doświadczenia wysokogórskiego w wyprawach zimowych.

Pierwsza polska wyprawa w Himalaje odbyła się w 1939 r. Polacy zdobyli wówczas dziewiczy wschodni wierzchołek Nanda Devi. W tym samym roku amerykańska wyprawa na K2 wycofała się 200 m przed szczytem.

II wojna światowa i komunizm zahamowały rozwój polskiego himalaizmu. Do 1966 r. w letnich wyprawach zostały zdobyte wszystkie 8-tysięczniki. Polacy w tym czasie zdobywali szczyty w Hindukuszu, bo tam łatwiej było zorganizować wyprawę.

Dlatego od lat 70-tych wyznaczyli dla siebie inne cele: zdobywanie szczytów innymi, trudniejszymi drogami, w warunkach zimowych. Na główną postać wyrósł tu Andrzej Zawada (prywatnie mąż aktorki Anny Milewskiej), jak to określił Piotr Trybalski „chorobliwie ambitny”, który mówił o sobie: „Jestem stworzony do rzeczy wielkich”, „Muszę być najlepszy”. Biografii Andrzeja Zawady Piotr Trybalski nadał tytuł: „Wszechmogący. Człowiek, który wymyślił Himalaje”. Kiedy mówią, że czegoś nie da się zrobić, to trzeba to sprawdzić – uważał himalaista.

Mimo opinii, że człowiek zimą nie jest w stanie przeżyć na wysokości powyżej 7 000 m n.p.m. – w warunkach, gdy pokrywa śnieżna ma grubość 12 m, temperatura spada do -50 stopni i schodzą lawiny, w 1973 r. dokonał pierwszego zimowego wejścia wraz z Tadeuszem Piotrowskim na szczyt Noszak (7485 m n.p.m.) w Hindukuszu.

W grudniu 1974 r. jako pierwszy człowiek na świecie, wraz z Andrzejem Heinrichem przekroczył zimą na stokach Lhotse barierę 8000 m n.p.m. Do wierzchołka zabrakło jedynie 250 metrów. Film dokumentujący końcówkę zmagań budził olbrzymie emocje. W trakcie 30 dni morderczej wędrówki z olbrzymim bagażem, docierali do kolejnych obozów zakopanych w śniegu. Odnajdowanie namiotów, śpiworów, żywności i tlenu zajmowało im kilkanaście godzin. Zagotowanie wody w warunkach silnego mrozu (poniżej -40 stopni) i niskiego ciśnienia zajmowało godzinę. Atak na szczyt odbywał się z 20-kilogramowym obciążeniem, na resztkach tlenu... I gdy wierzchołek góry był zdawałoby się w zasięgu ręki, polscy himalaiści musieli zrezygnować z powodu załamania pogody i braku tlenu.

Jednak wyprawa ta nie zakończyła się zupełnym niepowodzeniem: była to największa wysokość osiągnięta podczas wyprawy zimowej, otworzyła nowy rozdział himalaizmu.

W kolejnych latach polscy wspinacze zdobywali zimą ośmiotysięczniki.

W 1980 r. 17 lutego był to najwyższy szczyt Mount Everest (8848 m n.p.m.). Wyczynu tego dokonali Leszek Cichy i Krzysztof Wielicki, kierownikiem wyprawy był Andrzej Zawada. W ten sposób zaczęło się pasmo polskich zimowych sukcesów w Himalajach. W latach 80-tych wszystkie pierwsze wejścia zimowe na w sumie 6 ośmiotysięczników należały do Polaków. Po tych sukcesach polscy himalaiści zostali nazwani przez zagranicznych wspinaczy mianem Lodowych Wojowników.

Dla polskiego himalaizmu ważny by 1986 r. 23 czerwca Wanda Rutkiewicz jako pierwsza kobieta na świecie stanęła na szczycie K2, Jerzy Kukuczka wyznaczył „Polish Line”, zwaną drogą samobójców ze względu na trudności i niebezpieczeństwo lawin, a Janusz Majer – dokonał pierwszego przejścia filarem południowym tzw. „Magic Line”.

Na przełomie 1987 i 1988 r. Andrzej Zawada poprowadził pierwszą zimową, polsko-brytyjsko-kanadyjską wyprawę na K2. Na 90 dni trwania wyprawy jedynie 10 było pogodnych. Największym osiągnięciem było to, że Maciej Berbeka jako pierwszy człowiek w historii przekroczył zimą granicę 8000 m n.p.m., zdobywając 6 marca przedwierzchołek Broad Peak – Rocky Summit (8030 m n.p.m.). Wyprawa, która kosztowała 1 mln dolarów, jednak nie osiągnęła szczytu K2.

Kolejne polskie wyprawy odbywały się po 1989 r., w warunkach gospodarki kapitalistycznej w Polsce. – Zmienił się ustrój, zmienił się i himalaizm – podkreślał Piotr Trybalski. – Himalaiści, często pracujący na własny rachunek, nie mogli sobie pozwolić na kilkumiesięczne wyprawy. Zaczyna brakować ludzi chętnych do wspinaczki, młodzi się do tego nie palą. W 2000 r. umiera Andrzej Zawada.

Udało się jednak zorganizować polską wyprawę zimową międzypokoleniową na przełomie 2002 i 2003 r. Była to jedna z najtrudniejszych wypraw, mająca małe szanse na powodzenie, choć nowoczesna, jeśli chodzi o sprzęt i obsługę medialną. Relacje można było śledzić na bieżąco. Piotr Morawski i Denis Urubko postawili obóz na 7650 m n.p.m. Jednak i tym razem himalaiści przegrywają z pogodą. Wspinaczkę na szczyt uniemożliwia silny, huraganowy wiatr przy temperaturze -50 stopni. – Wspinaczka powinna być pokonywaniem góry, zimowe wspinaczki są walką nie z górą, ale pogodą – komentował Piotr Trybalski.

Krzysztof Wielicki zapowiedział, że wrócą w 2003 r., jednak powrót nastąpił dopiero po 15 latach.

Ta ostatnia wyprawa – ostatni atak Lodowych Wojowników – również nie zakończyła się powodzeniem. Tym razem oprócz silnego mrozu i wiatru na przeszkodzie stanął... indywidualizm. Piotr Trybalski podkreślał, że w himalaizmie sukcesy to efekt zbiorowego wysiłku, gdy zespół pracuje na wspólne osiągnięcie, ale także umiejętności znoszenia cierpienia. Wojciech Kurtyka nazwał zimową wspinaczkę sztuką cierpienia. Niemieccy himalaiści stwierdzili, że mając lepsze wyposażenie nie odnosili takich sukcesów jak Polacy, bo Polacy potrafili więcej cierpieć.

Kiedy w wyprawie biorą udział indywidualiści, z których każdy pracuje na swój własny splendor, wyprawa skazana jest na niepowodzenie. – Dużo złej krwi się wylało, dużo złego się wydarzyło w związku z wyprawą z 2017 r. W efekcie nie było chętnych do udziału w kolejnych wyprawach. Takie było smutne zakończenie polskiej walki o zimowe wejście na K2 – podsumował P. Trybalski.

Potem nastąpiła pandemia koronawirusa, która uniemożliwiła organizowanie wypraw.

Serial pt. „Zimowe wspinaczki na K2 i nadzieje Polaków” zakończyli Nepalczycy, zdobywając szczyt 16 stycznia 2021 r.

Na zakończenie swego wystąpienia Piotr Trybalski przytoczył słowa Anny Czerwińskiej: „Tej góry nie da się zdobyć bez przekroczenia granicy ryzyka.”

Robert Mazurek, wręczając gościowi pamiątkowy medal „Radzyńskich Spotkań z Podróżnikami”, podzielił się swoim odkryciem: żona Andrzeja Zawady, znana aktorka Anna Milewska wychowała się w dworku w Bełczącu – 10 km od Radzynia, gdzie przebywała do wybuchu II wojny światowej.

Tradycyjnym podarunkiem była również karykatura podróżnika, którą wręczył Piotrowi Trybalskiemu burmistrz Jerzy Rębek.

Anna Wasak

 

 

Data publikacji: 5 czerwca 2021 r.

 

 

Fotografia podróżnicza nauczyła mnie cierpliwości i pokory

Wywiad Roberta Mazurka z podróżnikiem i fotografem Piotrem Trybalskim

 

 

Jesteś dziennikarzem, podróżnikiem, organizatorem wypraw, autorem książek, fotografem, laureatem wielu nagród. Która z tych ról jest dla ciebie szczególnie ważna, bez której nie mógłbyś sobie wyobrazić siebie?

W moim przypadku fotografowanie i pisanie łączy się z podróżami. Mam duży komfort, że doświadczam tego w pakiecie, co nie jest spotykane na co dzień. Ludzie zazwyczaj specjalizują się albo w pisaniu, albo w fotografowaniu. Dlatego moje wyzwania są podwójne, bo inaczej pracuje się, gdy tylko piszemy, a inaczej gdy tylko fotografujemy.

Kiedy poczułeś w sobie zew podróży? Pamiętasz swoją pierwszą wielką podróż?

Wszystko zaczęło się od harcerstwa, które zaszczepiło we mnie bakcyla przemieszczania się i eksplorowania. Następnie była turystyka rowerowa. W wieku 14-15 lat odbyłem pierwsze dalekie (z perspektywy mojego podkarpackiego Przeworska) podróże do Niemiec i Austrii. Zobaczyłem wtedy, że jest to fajny sposób na życie i postanowiłem, że będę podróżnikiem. Wszystkie moje późniejsze decyzje były podporządkowane tej dziecięcej idei. Zacząłem interesować się geografią, czytać literaturę podróżniczą. W konsekwencji wylądowałem tu, gdzie jestem, czyli podróżuję, fotografuje i piszę.

Fotografia od razu towarzyszyła ci w podroży? Kiedy przestała być pamiątką, a stała się czymś więcej?

Przełomowym momentem był wyjazd drogą lądową do Nepalu w 1998 r. Wtedy zacząłem zupełnie inaczej patrzeć na otaczający mnie świat i inaczej go fotografować. Skupiłem się przede wszystkim na ludziach. Zacząłem też wtedy szukać różnych historii – o przemytnikach, rybakach, handlarzach bronią czy walutą na granicy Iranu i Pakistanu. Te mikro historie tak mnie wciągnęły, że robię to do dzisiaj.

Podróże są pretekstem do fotografii czy odwrotnie?

Jedno i drugie. Podróże i fotografia są tak mocno ze sobą powiązane, że zawsze występują u mnie w parze.

Jaka jest twoja ulubiona dziedzina fotografii?

Ludzie – we wszelkich formach i odsłonach. Robię ich portrety, uwieczniam w ramach fotografii ulicznej czy podczas reportażu klasycznego. Za pomocą tego ostatniego pokazuję ich historie.

Wydaje mi się, że problemem w pasji fotografa jest uwiecznianie właśnie ludzi. Jaką masz na to receptę?

Staram się być takim samym człowiekiem jak ci, których fotografuję. Niezależnie od szerokości geograficznej czy poziomu cywilizacyjnego zachowuję się po prostu normalnie. Ponadto próbuję budować relacje, dzięki którym znikają pomiędzy nami wszelkie bariery. Wtedy furtka do fotografii jest już szeroko otwarta.

Wiele osób zainteresowanych fotografią podróżniczą szybko podliczy koszty i stwierdzi, że to jest bardzo drogie hobby. Czy da się podróżować nie mając większych oszczędności?

Trudno mi to oceniać. Kiedy pracujesz jako fotograf i jeździsz po świecie dla zdobycia materiału, to trochę inaczej liczysz te koszty. A jak już żyje się tylko z tego, to wszystko traktuje się jako inwestycję, która w przyszłości się zwróci albo przynajmniej się na tym nie straci. Jeżeli ktoś ma ograniczone środki, to polecam na początku wybierać przede wszystkim tematy i miejsca, które nie wymagają dużych nakładów finansowych. Nie jest tak, że fajnie miejsca i historie znajdują się tylko w Azji, Afryce bądź Ameryce Południowej. Można je znaleźć za rogiem, na własnym podwórku. Pandemia pokazała nam, że nasz kraj jest cudownym miejscem do eksploracji, gdzie na każdym kroku można znaleźć ciekawe tematy.

Czy po 20 latach wypraw coś cię jeszcze zaskakuje? Czy fotografia podróżnicza może się znudzić?

Jestem już w miejscu, gdzie sens fotografii podróżniczej biorę w cudzysłów. Moje zdjęcia nie mają już pokazywać piękna świata, który z punktu widzenia poznawczego trochę się spauperyzował. Wszystko mamy w internecie i możemy w nim podróżować w każde miejsce nie wychodząc z domu. Stąd też staram się wyszukiwać ciekawe historie. Są to w dalszym ciągu podróże, gdyż moje zdjęcia osadzone są w konkretnych miejscach, ale przez to są ciekawsze. Bardziej interesują mnie migranci z Hanoi, którzy żyją na tratwach pływających na Czerwonej Rzece, niż krajobrazy pól ryżowych. One też są piękne, ale z mojego punktu widzenia tematyka ludzka bardziej mnie interesuje. Wynajduję sobie takie mikro historie, które następnie próbuję fotografować i opisywać.

A gdybyś miał powiedzieć o jednej rzeczy, jakiej nauczyła cię fotografia podróżnicza, co by to było?

Cierpliwość i pokora. Ponadto zrobienie dobrego zdjęcia wymaga dużo pracy, zarówno przed jego wykonaniem jak i w trakcie. Ważne jest też, by nauczyć się radzić sobie z porażkami. Mówi się, że najlepszymi zdjęciami są te, których jeszcze nie wykonaliśmy. Wiem, że jest to slogan, ale prawdziwy. Po nieudanej próbie nie możemy się załamywać, tylko dalej róbmy swoje.

Z pewnością masz bogatą bibliotekę zdjęć. W jaki sposób i w jakiej formie je przechowujesz? Czy masz jeszcze albumy fotograficzne albo coraz popularniejsze fotoksiążki?

Większość swoich zdjęć mam w formie elektronicznej, tylko wybrane drukuję w formatach konsumpcyjnych wizualnie (A4). Od niedawna posiadam też część powiększeń moich ulubionych fotografii, które są profesjonalnie wydrukowane i wyeksponowane w domu. A co do fotoksiążek, to właśnie jestem w trakcie przygotowywania pierwszej, którą chcę poświęcić Kubie.

Piszesz też książki, można powiedzieć, że stałeś się już trochę archiwistą wypraw wysokogórskich. Jednak sam nie wspinasz się, dlatego zapytam: skąd się wzięły wysokie góry u Piotra Trybalskiego?

Z dziecięcej pasji podróżniczej. W czytanych przeze mnie książkach wysokie góry zawsze się gdzieś pojawiały. Często były to publikacje tuzów alpinizmu z dawnych czasów. Bardzo spodobał mi się ten świat, pomimo że nigdy nie miałem sposobności ani towarzystwa, by zacząć się wspinać. Od zawsze pociągała mnie przestrzeń górska, podczas mojej pierwszej wizyty w Himalajach zauroczyłem się nią totalnie. Do dzisiaj na pierwszym miejscu stawiam duchowość gór, potem jest wspinanie traktowane jako sport. A do pisania o górach trafiłem zupełnie przypadkiem. W 2000 r. pod Mount Everestem poznałem Annę Czerwińską i Piotra Pustelnika, z którymi szybko się zaprzyjaźniłem. Zacząłem wtedy pisać do „Przekroju” i Onetu. Następnie rozpoczęły się wielkie narodowe wyprawy na K2 prowadzone przez Krzysztofa Wielickiego. Moja firma była ich partnerem medialnym, dlatego byłem osobiście w nie zaangażowany. W ten sposób poznawałem powoli to środowisko i zapalałem się do tego, by o nim pisać.

Napisałeś książkę o Piotrze Pustelniku, polskiej górze K2, pierwszym zimowym wejściu na Mount Everest a dwa tygodnie temu wydałeś biograficzną książkę o Andrzeju Zawadzie. Dwie rzeczy rzucają się w tych pozycjach – obszerność i mnóstwo archiwalnych zdjęć, które robią ogromne wrażenie. Jak je zdobywałeś?

Tak naprawdę posiadam mnóstwo źródeł. Największym są sami himalaiści, a później zasoby Polskiego Związku Alpinizmu. Ponadto sięgam do prasy specjalistycznej z „Taternikiem” na czele. Archiwa w tym temacie są bardzo opasłe i należy wykonać naprawdę mrówczą pracę, by wyszukać najbardziej oryginalne historie i zdjęcia.

Polski himalaizm znajduje się obecnie w kryzysie. Myślisz, że ktoś pokroju Andrzeja Zawady potrafiłby to zmienić w obecnych realiach?

Nie wiem, czy to jest kryzys. Na pewno znajdujemy się w momencie transformacji polskiego himalaizmu. Idea zdobycia zimą K2, ostatniego dziewiczego 8-tysięcznika, od 16 stycznia 2021 r. jest już nieaktualna. Zrobili to Nepalczycy i chwała im za to, gdyż to im się należało. Jak padło zimą K2, tak polscy młodzi alpiniści mogą wreszcie zająć się tym, czym powinni – sportowym wspinaniem. Trudnym, na wymagających ścianach i niekoniecznie na 8-tysięcznikach. Stąd też program Polskiego Himalaizmu Zimowego został ostatnio zamieniony na Polski Himalaizm Sportowy. Jest to oddolna inicjatywa wspinaczy, dzięki której mam nadzieję pojawią się nowi, młodzi alpiniści. Tak naprawdę jest jeszcze mnóstwo dziewiczych szczytów, na przykład w Chinach, gdzie można wchodzić nowymi, bardzo trudnymi drogami. Wszystko jest jeszcze przed nami.

Patrząc na ustępującą sytuację pandemiczną w kraju i na świcie, jesteśmy teraz w gorącym czasie planowania podróży. Jakie destynacje w Polsce i za granicą rekomendujesz dla pasjonatów fotografii?

Moim polskim ulubionym regionem fotograficznym jest szeroko rozumiane Podhale, do którego zaliczam też Spisz, Pieniny i Tatry. W tej części Polski, w zasięgu godziny jazdy samochodem, mamy naprawdę wszystko. Fenomenalne widoki i niesamowitą kulturę. Na zagraniczne podróże polecam Kubę, Sri Lankę i Wietnam. Z kolei w Europie numerem jeden jest dla mnie Islandia. Ponadto lubię Bałkany – Serbię, Czarnogórę, Rumunię. Są to moje najbardziej ulubione fotograficznie kraje.

Dziękuję za rozmowę...

Dziękuje również i do następnego razu.

 

Data publikacji: 5 czerwca 2021 r.

 

 

obraz001
obraz002
obraz003
obraz005
obraz009
obraz011
obraz014
obraz016
obraz017
obraz019
obraz020
obraz023
obraz025
obraz026
obraz027
obraz028
obraz029
obraz032
obraz033
obraz034
obraz041
obraz042
obraz047
obraz050
obraz051
obraz053
obraz056
obraz060
obraz061
obraz062
obraz065
obraz067
obraz069
obraz070
obraz075
obraz076
obraz077
obraz080
obraz081
obraz084
obraz085
obraz091
obraz092
obraz095
obraz096
obraz097
obraz099
obraz100
obraz102
obraz103
obraz106
obraz107
obraz109
obraz111
obraz113
obraz114
obraz116
obraz117
obraz119
obraz120
obraz121
obraz122
obraz123
obraz124
obraz126
obraz129
obraz132
obraz133
obraz137
obraz138
obraz139
obraz141
obraz143
obraz144
obraz147
obraz148
obraz150
obraz153
obraz154
obraz157

 

 

 

 

„Wszechmogący. Andrzej Zawada. Człowiek, który wymyślił Himalaje”

Rok wydania: 2021

 

 

Himalaista i wizjoner, lider wypraw w góry najwyższe. Wprowadził polski himalaizm na światowe salony. Bez Zawady nie byłoby pierwszego zimowego wejścia na Everest i... nepalskiego na K2.

Kim był Andrzej Zawada – człowiek, który rozpoczął zimowy wyścig na szczyty ośmiotysięczników?

„Jestem stworzony do rzeczy wielkich” – pisał w latach pięćdziesiątych XX wieku. Studiował fizykę i marzył, by zapisać się w historii. Przypadkowy – jak by się wydawało – kontakt z Klubem Wysokogórskim przerodził się w wielką pasję i misję: wyrwać polski alpinizm z niemocy komunistycznego ustroju, otworzyć dla Polaków Himalaje.

W 1971 roku poprowadził pierwszą polską wyprawę w Karakorum, która zdobyła dziewiczy, blisko ośmiotysięczny Kunyang Chhish. A potem wydarzyło się coś, co zadziwiło wszystkich. Wbrew opinii pierwszego zdobywcy Everestu, Edmunda Hillary’ego, że „zimą nie da się przeżyć powyżej 7000 m”, Andrzej Zawada i Tadeusz Piotrowski stanęli na wierzchołku Noszaka (7492 m n.p.m.). Od tej chwili historia alpinizmu miała być pisana od nowa. I była. Z zimowych wspinaczek Zawada postanowił zrobić lejtmotyw polskiej szkoły himalaizmu.

Charyzmatyczny i przebojowy syn konsula RP i wnuk powstańca styczniowego zręcznie lawirował w PRL-owskiej rzeczywistości, próbując zdobyć uznanie dla własnych pomysłów, wówczas uznawanych za zupełnie szalone. Przełomowy okazał się rok 1980. Pod wodzą Zawady Polacy jako pierwsi stanęli zimą na ośmiotysięczniku i to od razu najwyższym – Mount Evereście. A potem na kolejnych, przez lata całkowicie monopolizując zimowe wspinaczki w Himalajach.

Jeżeli alpinista pomyśli sobie, że zimą na Everest nie można wejść, to myśl taka nie daje mu spokoju, dopóki nie spróbuje. W człowieku zawsze był pęd poznawczy, prowokujący do stawiania pytań, po czym następowała próba odpowiedzi. To chyba leży u podstaw potęgi umysłu ludzkiego – twierdził Zawada.

Wszechmogący to historia człowieka, bez którego nie byłoby sukcesów Krzysztofa Wielickiego i Leszka Cichego, Macieja Berbeki i Jerzego Kukuczki, zimowego programu Artura Hajzera. Andrzej Zawada był tym, który tchnął w serca polskich himalaistów nadzieję i pokazał, jak być dumnym zarówno z siebie, jak i z ojczyzny.

Źródło: www.wydawnictwoliterackie.pl

 

„Gdyby to nie był Everest...”

Rok wydania: 2020

 

 

Historia pierwszego zimowego wejścia na Mount Everest. Opowieść Leszka Cichego – legendarnego lodowego wojownika. O ambicji, pragnieniu przekraczania granic i sensie eksploracji świata.

„Gdyby to nie był Everest, tobyśmy chyba nie weszli” – to słynne zdanie wypowiedział Leszek Cichy 17 lutego 1980 roku. Tego dnia wraz z Krzysztofem Wielickim dokonał czegoś, co wydawało się niemożliwe. Jako pierwsi ludzie stanęli zimą na szczycie ośmiotysięcznika. I to od razu najwyższego!

Jak do tego doszło? Dlaczego polscy himalaiści zdecydowali się oblegać szczyt Góry Gór zimą? Przecież było powszechne przekonanie, że Mount Everestu o tej porze roku zdobyć się nie da. Grupa śmiałków dowodzona przez Andrzeja Zawadę podjęła wyzwanie.

Leszek Cichy ze swadą i szczerością opowiada o wydarzeniach sprzed czterdziestu lat. Już opis samych przygotowań do wyprawy w końcówce lat 70. powoduje szybsze bicie serca. I zdumienie – ekipa dysponowała jednym porządnym namiotem szturmowym, a Krzysztof Wielicki wspinał się w... okularach do spawania.

Odwaga i strach, racjonalizm i brawura, ambicja, brak pokory i chęć zapisania się w historii z jednej strony, z drugiej - liczne chwile zwątpienia i słabości. Książka Gdyby to nie był Everest..., ukazująca się w czterdziestą rocznicę pierwszego zimowego wejścia na najwyższą górę świata, to świetny dokument, w którym Leszek Cichy i słuchający jego wspomnień Piotr Trybalski nie tylko odtworzyli całą drogę na szczyt Everestu, ale też uchwycili niezwykły, najważniejszy moment złotej epoki polskiego himalaizmu.

Książkę Gdyby to nie był Everest... wzbogacają publikowane po raz pierwszy rozmowy z bazy i obozów pod Mount Everestem z 1980 roku spisane z oryginalnych taśm, nieznane, wyjątkowe fotografie ze słynnej wyprawy oraz fascynująca historia początków batalii o Górę Gór.

Źródło: www.wydawnictwoliterackie.pl

 

„Wszystko za K2. Ostatni atak lodowych wojowników”

Rok wydania: 2018

 

 

Co naprawdę wydarzyło się pod K2? Niezwykła reporterska opowieść o Narodowej Zimowej Wyprawie na K2 i lodowych wojownikach.

K2. Góra zabójca. Ci, którym udało się ją zdobyć, mówią jednym głosem: to najtrudniejsza góra świata, zimą nikt jej nie pokona. No chyba że... Polacy.

Tej bitwy nie można było przegrać. Oblegana przez Polaków – po raz trzeci zimą – K2, musiała się w końcu poddać. Od tych zdań Piotr Trybalski rozpoczyna swą opowieść o Narodowej Zimowej Wyprawie na K2, 8611 m n.p.m., która przez kilka pierwszych miesięcy 2018 roku emocjonowała miliony ludzi na całym świecie. Doborowy oddział himalaistów dowodzony przez legendarnego Krzysztofa Wielickiego, długie i kosztowne przygotowania, rekordowy budżet, gotowe strategie oblegania góry – wszystko to rozbudziło wiarę, że tym razem słynny szczyt skapituluje.

Wszystko za K2. Ostatni atak lodowych wojowników to znakomity reportaż, ukazujący nie tylko konkretne wydarzenia, ale przede wszystkim emocje i ludzkie charaktery. Piotrowi Trybalskiemu udało się przedstawić zjawisko zimowego himalaizmu z wielu perspektyw. Wyprawa na K2 okazała się punktem wyjścia do szerszej refleksji na temat sportu w najwyższych górach świata, ryzyka wkalkulowanego we wspinanie na ośmiotysięczniki i ambicji, która często wyrasta ponad ośnieżone szczyty Himalajów.

Źródło: www.wydawnictwoliterackie.pl

 

„Ja, pustelnik. Autobiografia”

Rok wydania: 2017

 

 

Czternaście ośmiotysięczników w 20 lat. Trzeci Polak, który zdobył Koronę Himalajów i Karakorum. Najwyższe szczyty i cena, jaką trzeba za nie zapłacić. Legendarny himalaista Piotr Pustelnik po raz pierwszy opowiada swą historię.

Ta książka jest jak najlepsza powieść przygodowa. Dużo w niej zwrotów akcji, przypadkowych, a jak się później okaże przełomowych wydarzeń, radości, smutku, potyczek z przeznaczeniem i balansowania na granicy życia i śmierci.

Nic nie zapowiadało, że Piotr Pustelnik zostanie jednym z najbardziej szanowanych i najlepszych górskich zdobywców. Poważna choroba serca, nadopiekuńcza matka, wesołe, czasem też trudne dzieciństwo. Pasja i miłość do gór rodziły się powoli. Pierwszego kursu skałkowego nie ukończył, mimo to coraz mocniej wierzył, że wysokie góry, te najwyższe, są jego prawdziwym przeznaczeniem.

Swój pierwszy ośmiotysięcznik, Gaszerbrum II, zdobył w 1990 roku. Miał wówczas 39 lat. Droga na szczyty wszystkich czternastu ośmiotysięczników i zdobycie Korony Himalajów i Karakorum zabrały mu 20 lat.

Ta książka jest opowieścią o tej drodze. I o cenie, jaką trzeba było za to zapłacić. Pustelnik szczerze, a w wielu momentach po prostu pięknie opowiada o swej pasji i sukcesach, ale też o tym, co w drodze na szczyt poświęcił, a poświęcił wszystko. Jest w tej opowieści miejsce na radość i świętowanie, jest także paniczny, zwierzęcy strach, są wspaniali himalaiści, z którymi się wspinał: Wanda Rutkiewicz, Krzysztof Wielicki, Ryszard Pawłowski, Piotr Morawski i plejada wielu innych wybitnych zdobywców, jest także smutek po stracie kolejnych przyjaciół i partnerów od liny.

Dlaczego góry tak pociągają? Co pchało Pustelnika na najwyższe szczyty świata?

Jak twierdzi sam bohater, wytłumaczyć, dlaczego ludzie chodzą po górach, albo się nie da, albo nie potrzeba tego robić – ta książka jest jednak próbą odszukania odpowiedzi na to pytanie.

Źródło: www.wydawnictwoliterackie.pl

 

„Fotograf w podróży”

Rok wydania: 2012

 

 

Esencja miejsca zaklęta w detalach, barwna mozaika kultur, eteryczna chemia ludzkich indywidualności... Czy właśnie to próbujesz uchwycić na swoich zdjęciach, gdy jesteś w podróży? Prawdziwa fotografia podróżnicza nie polega na zwyczajnym uwiecznianiu interesujących miejsc – to sztuka opowiadania historii językiem obrazu. I jak w każdej sztuce, by osiągnąć najwyższy poziom, potrzeba nieprzeciętnej wrażliwości, pozwalającej poczuć i dostrzec to, czego nie czują i nie widzą inni. To samo miejsce uchwycone obiektywem różnych osób zawsze będzie nieść inny przekaz – dzięki odmiennej atmosferze, intensywności kolorów, uwypukleniu innych szczegółów. Wśród setek fotografii czasem znajdziemy obrazy niezwykłe, zapierające dech, zapadające głęboko w pamięć. Właśnie takie jak zdjęcia Piotra Trybalskiego – doświadczonego dziennikarza, znanego podróżnika i fotografa, który w tej niezwykłej książce odsłania arkana pasjonującego, choć niełatwego zawodu.

Zanim zaczniesz czytać tę książkę, musisz wiedzieć, że nie wystarczy zaopatrzyć się w dobry i drogi sprzęt, opanować złotych zasad kompozycji, ekspozycji i oświetlenia, a potem wyruszyć w egzotyczne miejsce na końcu świata, aby przywieźć stamtąd piękne zdjęcia. Do tego potrzeba czegoś więcej. Oto inspirujący przewodnik dla fotografów-podróżników, który pozwoli Ci odnaleźć niepowtarzalny styl oraz pokaże, jak – nie zważając na trudne warunki podróży i ograniczone zasoby – umiejętnie przenosić na kanwę obrazu fascynujące kadry z wyprawy. Otrzymasz mnóstwo praktycznych wskazówek i sprawdzonych recept na tworzenie klimatycznych zdjęć ciekawych ludzi i miejsc w nietypowych sytuacjach i różnych warunkach – zarówno nocą, w czasie monsunowego deszczu, jak i w bardzo niskich temperaturach. Poznasz tajniki fotografowania dzikich zwierząt, robienia zdjęć na pustyni, w meczecie, w jaskini, na wodzie i pod wodą, z samochodu i pociągu, a nawet z grzbietu słonia…

Źródło: https://bezdroza.pl/