Łukasz Wierzbicki

Urodził się 15 września 1974 roku w Poznaniu. Autor książek dla dzieci i młodzieży, podróżnik, redaktor i biografista. Absolwent III Liceum Ogólnokształcącego im. św. Jana Kantego w Poznaniu. Ukończył studia na Akademii Ekonomicznej w Poznaniu. W latach 1999–2000 prowadził autorską audycję muzyczną Wyspa Skarbów w poznańskim Radio Fan. W latach 2000–2010 zajmował się zawodowo produkcją koncertów, spektakli kabaretowych oraz innych wydarzeń kulturalnych.

W 2000 roku zebrał i opracował reportaże Kazimierza Nowaka z jego podróży do Afryki. Wydał je w opatrzonej własnym wstępem książce „Rowerem i pieszo przez Czarny Ląd”, którą Ryszard Kapuściński uznał za klasykę polskiego reportażu. W książce przygodowej „Afryka Kazika” (2008) przedstawił przygody Kazimierza Nowaka w formie opowiadań dla dzieci. W książce „Dziadek i niedźwiadek. Historia prawdziwa” (2009) opisał losy niedźwiedzia Wojtka z Armii Andersa. Powieść dla dzieci „Wyprawa niesłychana Benedykta i Jana. Historia prawdziwa” (2011) osnuł na relacjach Jana di Piano Carpini i Benedykta Polaka z historycznej podróży do Imperium Mongolskiego odbytej w latach 1245–1247. W bajce „Wróżby dla Kuźmy” (2012) opisał dalsze losy bohaterów powieści o Benedykcie Polaku. W 2011 zebrał i zredagował reportaże Haliny Korolec-Bujakowskiej z jej pionierskiej wyprawy motocyklowej do Chin w książce „Mój chłopiec, motor i ja. Z Druskiennik do Szanghaju 1934-1936”. Jej przygody opisał również w powieści dla dzieci zatytułowanej „Machiną przez Chiny” (2014). W książce „Drzewo” (2016) Łukasz Wierzbicki podjął się próby opowiedzenia mitologii słowiańskiej w formie przystępnej dla współczesnego czytelnika. Powieść podróżniczą „Ocean to pikuś” (2018) poświęcił pionierskiej transatlantyckiej wyprawie kajakowej Aleksandra Doby. „Wokół świata na wariata” (2022) opisuje przygody Leona Mroczkiewicza i Tadeusza Perkitnego w trakcie ich podróży odbytej w latach 1926-1930 w wersji dla dzieci. W książce „Co hrabia porabia?” (2023) opisuje przygody Pawła Edmunda Strzeleckiego podczas wyprawy do Australii i wspinaczki na Górę Kościuszki.

W latach 2009–2016 Łukasz Wierzbicki był członkiem Związku Literatów Polskich. W 2010 roku został współzałożycielem Fundacji im. Kazimierza Nowaka. Od 2017 roku jest oficjalnym ambasadorem Fundacji „ABCXXI Cała Polska czyta dzieciom”.

 

 

 

 

Zapraszamy w podróż do Afryki z Kazikiem

5 lutego zapraszamy wszystkie dzieci w wieku od 6 do 12 lat w podróż do Afryki. Wszystko to za sprawą Łukasza Wierzbickiego, który w ramach „Radzyńskich Spotkań z Podróżnikami” przyjedzie do Radzynia opowiedzieć o przygodach Kazimierza Nowaka, bohatera książki dla dzieci a zarazem lektury w klasie pierwszej szkoły podstawowej pt. „Afryka Kazika”. Spotkanie połączone z warsztatami podróżniczymi odbędzie w pałacu Potockich (ul. Zamkowa 1) o godz. 11.00. Wstęp wolny.

 

 

Łukasz Wierzbicki zainspirowany opowieściami swojego dziadka odszukał i opracował przedwojenne reportaże Kazimierza Nowaka z wyprawy do Afryki. Opublikował je w książce „Rowerem i pieszo przez Czarny Ląd”. Na podstawie tych reportaży powstały też opowiadania dla dzieci pt. „Afryka Kazika”. Dzięki nim najmłodsi mogą poznać prawdziwą historię podróżnika, który w latach trzydziestych XX wieku przemierzył Afrykę rowerem.

– Podczas warsztatów w Radzyniu będą barwne spotkania z mieszkańcami Afryki i dziką przyrodą, a także mrożące krew w żyłach, a niekiedy zabawne przygody. Z pewnością zainteresują każdego, kto jest ciekawy świata – powiedział nam Robert Mazurek, dyrektor ROK.

Na 50. edycję „Radzyńskich Spotkań z Podróżnikami” zapraszają Burmistrz Radzynia Podlaskiego Jerzy Rębek oraz Starosta Radzyński Szczepan Niebrzegowski, a także organizatorzy: Radzyński Ośrodek Kultury i działające przy nim Radzyńskie Stowarzyszenie „Podróżnik”. Sponsorami wydarzenia są: firma drGerard, Nadleśnictwo Radzyń Podlaski, Przedsiębiorstwo Usług Komunalnych oraz Przedsiębiorstwo Energetyki Cieplnej w Radzyniu Podlaskim. Patronat nad spotkaniem objął ogólnopolski magazyn „Kontynenty”, portale podlasie24 i Kocham Radzyń Podlaski, Katolickie Radio Podlasie, Telewizja Radzyń, Echo Katolickie, Biuletyn Informacyjny Miasta Radzyń oraz Informator Powiatowy.

 

Data publikacji: 12.01.2024 r.

 

 

Zawsze, gdy ruszysz przed siebie, spotka cię coś ciekawego

Świat jest pełen ciekawych historii, których warto szukać we wspomnieniach dziadków, w szkolnych bibliotekach i podczas podróży. A jeśli ma się jakieś marzenie, trzeba dążyć do tego, by je spełnić – przekonywał podróżnik, autor książek dla dzieci i młodzieży, biografista Łukasz Wierzbicki, który zabrał najmłodszych w fascynującą wyprawę do Afryki śladami podróżnika Kazimierza Nowaka.

 

 

Gdyby pewnego dnia literaccy bohaterowie ożyli, najchętniej spotkałby się z pierwowzorami bohaterów własnych publikacji: posiedziałby przy ognisku z Kazimierzem Nowakiem, pogawędziłby ze średniowiecznym podróżnikiem Benedyktem Polakiem, poczochrałby niedźwiedzia Wojtka z Armii Andersa. Tak mówi o sobie Łukasz Wierzbicki, autor książek podróżniczo-przygodowych dla dzieci i młodzieży, m.in. „Afryka Kazika” czy „Dziadek i niedźwiadek”, które znalazły się w kanonie lektur szkolnych. W sumie spod jego pióra wyszło dziewięć publikacji. I wszystkie zbierają świetne recenzje nie tylko czytelników, ale i krytyków. Oprócz literackiego talentu podróżnik ma też jeszcze jedną ważną umiejętność. Jak nikt potrafi zaczarować najbardziej wymagającą publiczność – dzieci. Udowodnił to podczas spotkania, które odbyło się 5 lutego w radzyńskim pałacu Potockich w ramach „Ferii z ROK” i „Radzyńskich Spotkań z Podróżnikami”.

Wymyśliłem, że zostanę pisarzem

Swoją opowieść Łukasz Wierzbicki rozpoczął od wyjaśnienia, jak to się stało, że został pisarzem. – Pierwszą książkę napisałem, gdy miałem sześć lat. Kiedy wieczorem nie mogłem zasnąć, siadałem na łóżku i wymyślałem dziwne historie, które na drugi dzień opowiadałem kolegom w przedszkolu, np. że w nocy goniły mnie surykatki i wampiry. Jedni patrzyli na mnie jak na wariata, drudzy przede mną się chowali. Stwierdziłem, iż muszę coś zrobić, bo od pomysłów pęknie mi głowa. Wymyśliłem, że wezmę zeszyt, ponumeruję strony i napiszę książkę. Tak zrobiłem. Gdy skończyłem, wziąłem kolejny notes, a potem jeszcze jeden itd. – opowiadał gość spotkania, przyznając, iż pisanie stało się pasją. – W ten sposób spełniałem dziecięce marzenia – powiedział, zachęcając jednocześnie dzieci do odkrywania tego, co sprawia im radość i rozwijania swoich talentów.

Prawdziwa bajka o Kaziku

Owocem literackiej przygody, która zaczęła się w przedszkolu, jest właśnie książka „Afryka Kazika”. Do jej powstania przyczynił się dziadek autora. – Opowiadał mi mnóstwo historii, zabierał na wycieczki. Kiedyś powiedział mi tak: „Łukaszku, był taki podróżnik z Poznania. Nazywał się Kazimierz Nowak i jako pierwszy na świecie rowerem przejechał całą Afrykę. Podróżował konno, łodzią, na wielbłądzie. Niestety, nie zdążył napisać żadnej książki, bo po powrocie z Afryki zmarł. I wszyscy o nim zapomnieli. To zdanie nie dawało mi spokoju. Pomyślałem, że muszę coś z tym zrobić. Pobiegłem do biblioteki w Poznaniu i w starych gazetach znalazłem listy, zdjęcia z jego wyprawy. Zacząłem to wszystko odtwarzać, czytać, przepisywać, układać i zobaczyłem, że odkrywam zapomnianą historię człowieka – opowiadał.

Tak powstała publikacja pt. „Rowerem i pieszo przez Czarny Ląd”, w której Łukasz Wierzbicki zebrał i opracował reportaże Kazimierza Nowaka z jego rowerowej wyprawy po Afryce. Napisał do niej również wstęp. Historia dziennikarza, a przede wszystkim męża i ojca, który, chcąc utrzymać rodzinę, bierze los w swoje ręce i 4 listopada 1931 roku wyrusza zdezelowanym, siedmioletnim rowerem na Czarny Ląd, zachwyciła dorosłych czytelników. – Pomyślałem, że musi powstać wersja dla dzieci. Trochę pozmieniałem, nieco ubarwiłem i tak narodziła się bajka „Afryka Kazika” – opowiadał Łukasz Wierzbicki, zastrzegając, że jest to bajka prawdziwa. – Nie zmyśliłem tych przygód. Kazimierz Nowak naprawdę miał żonę i dwójkę dzieci, ale nie mógł znaleźć pracy. Postanowił, że weźmie rower, stary aparat fotograficzny i zostanie podróżnikiem, fotografem oraz reporterem. Wymyślił, że pojedzie do Afryki. Przeprawił się statkiem przez morze i dotarł do Trypolisu, a następnie na Saharę – dodał.

Opowiadając o przygodach swojego bohatera, pisarz zwrócił uwagę, że, aby spełnić marzenia, czasami nie potrzebujemy wiele. Kazimierzowi Nowakowi wystarczył stary rower, skibka chleba i aparat fotograficzny, którym zrobił tysiące zdjęć. Ze swojej pięcioletniej wyprawy wysyłał opatrzone fotografiami reportaże i listy. Prasa chętnie je publikowała, płacąc żonie podróżnika honoraria, dzięki czemu Maria Nowak mogła utrzymać siebie i dzieci.

O to właśnie chodzi!

Pisarz szczegółowo przybliżał rowerową eskapadę dziennikarza po afrykańskim kontynencie, wykorzystując rekwizyty, prezentację multimedialną. Były opowieści o krokodylach, hipopotamach, a także koniach i wielbłądach, na których po zepsuciu roweru przemierzał Czarny Ląd. Nie zabrakło mrożących krew w żyłach historii o przeciekającej łodzi i spotkaniu oko w oko z lwem.

– Gdy pisałem ostatni rozdział, zastanawiałem się, po co Kazimierz Nowak wlókł się na koniec świata. Pięć lat nie było go w domu, wrócił chory, bez pieniędzy. I wtedy przypomniała mi się moja pierwsza podróż do Afryki. Po całodziennej wędrówce po górach Chimanimani marzyłem tylko o tym, by pójść spać. Tymczasem mój kolega Jurek wyciągnął mnie na spacer. Zachodziło słońce, wiatr szumiał w trawach, skały wyglądały niczym z bajki, a nad nami fruwały orły. Gdybym położył się spać, nie zobaczyłbym tego wszystkiego. Podziękowałem za to Jerzemu, na co on odpowiedział: „Bo zawsze, gdy ruszysz przed siebie, spotka cię coś ciekawego”. Zapamiętałem to zdanie i gdy pisałem książkę, uznałem, że będzie pasowało do „Afryki Kazika”, bo przecież o tym jest jego historia. Facet nie miał wiele, a dojechał na koniec świata, poznał przyjaciół, przeżył przygody. I o to właśnie chodzi – podkreślił Łukasz Wierzbicki, przekonując, iż każda podróż, wycieczka, a nawet spacer to okazja do poznawania świata. Trzeba tylko być go ciekawym.

Postać Kazimierza Nowaka zafascynowała nie tylko Łukasza Wierzbickiego, ale wiele innych osób, które postanowiły przemierzyć tę samą drogę, co podróżnik. Tak narodził się pomysł dwuletniej „Sztafety śladem Kazimierza Nowaka”. Wziął w niej udział także sam pisarz. – Pomyślałem, że polecę do Namibii, znajdę miejsce, w którym Kazikowi popsuł się rower i tak jak on pojadę stamtąd konno – opowiadał w Radzyniu. Do Afryki zabrał żonę, siedmiomiesięcznego syna i przyjaciół. Podczas wyprawy w jednej ze studni uczestnicy sztafety znaleźli szczeniaka. Suczka otrzymała imię Medina i dołączyła do sztafety. Kiedy eskapada dobiegła końca, pies znalazł dom u miejscowego kierowcy. – To kolejny dowód na to, że gdy ruszysz przed siebie, zawsze spotka cię coś ciekawego. Możesz znaleźć przyjaciół – zauważył Łukasz Wierzbicki.

Wojtek – żołnierz bez munduru

Gość „Radzyńskich Spotkań z Podróżnikami” opowiedział dzieciom o innej przyjaźni między człowiekiem a zwierzęciem – i to dzikim! Tę historię opisał w książce „Dziadek i niedźwiadek”. Mowa o niedźwiedziu Wojtku, który podczas II wojny światowej służył razem z Polakami w Armii Andersa. – W górach Iranu żołnierze spotkali chłopca, który trzymał zawiniątko, a w nim brunatnego niedźwiadka. Przygarnęli go i miś szybko stał się ulubieńcem wszystkich. Najbardziej lubił bawić się w boks i zapasy, ale nigdy nikogo nie skrzywdził, a czasem specjalnie przegrywał, kładąc się na grzbiecie i udając, że nie ma sił – mówił autor książki.

Po wojnie Wojtek zamieszkał w ogrodzie zoologicznym w Edynburgu, a jego przyjaciele żołnierze wciąż odwiedzali go i bawili się z nim, wspominając wspólne przygody. Niezwykłe? Ale prawdziwe!

Mamy tylko jedno życie

Dzieci wysłuchały też opowieści o bohaterze książki „Ocean to pikuś”, czyli o Aleksandrze Dobie, który jako pierwszy człowiek na świecie przepłynął samotnie Ocean Atlantycki kajakiem. W dodatku zrobił to trzykrotnie. Na zakończenie Łukasz Wierzbicki odtworzył nagranie, w którym podróżnik przypomina, że nigdy nie powinniśmy rezygnować ze spełniania marzeń: „Gdy zaczynałem, nie miałem wiele. W życiu należy wykorzystać to, co się ma, i to co można, należy zrobić najlepiej. Przecież życie mamy tylko jedno”.

– Skoro Olek przepłynął Atlantyk, Kazik rowerem przejechał Afrykę, a żołnierze wychowali niedźwiedzia, to wy również możecie spełnić wasze marzenia. Nikt inny za was tego nie zrobi – podkreślił na koniec spotkania pisarz.

W ramach podziękowania za spotkanie dyrektor radzyńskiego Ośrodka Kultury wręczył Łukaszowi Wierzbickiemu pamiątkowy medal „Radzyńskich Spotkań z Podróżnikami” oraz tradycyjną już karykaturę.

Na 50. edycję „Radzyńskich Spotkań z Podróżnikami” zaprosili burmistrz Radzynia Podlaskiego Jerzy Rębek, starosta radzyński Szczepan Niebrzegowski, a także organizatorzy: Radzyński Ośrodek Kultury i działające przy nim Radzyńskie Stowarzyszenie „Podróżnik”. Sponsorami wydarzenia byli: firma drGerard, Nadleśnictwo Radzyń Podlaski, Przedsiębiorstwo Usług Komunalnych oraz Przedsiębiorstwo Energetyki Cieplnej w Radzyniu Podlaskim. Patronat nad spotkaniem objął ogólnopolski magazyn „Kontynenty”, portale podlasie24 i Kocham Radzyń Podlaski, Katolickie Radio Podlasie, Telewizja Radzyń, Echo Katolickie, Biuletyn Informacyjny Miasta Radzyń oraz Informator Powiatowy.

Jolanta Krasnowska-Dyńka

 

 

Data publikacji: 9.02.2024 r.

 

 

Wystarczy tylko wstać z fotela, otworzyć drzwi i ruszyć przed siebie

Wywiad Roberta Mazurka z podróżnikiem i autorem książek dla dzieci Łukaszem Wierzbickiem

 

 

Łukaszu, wiem, że już w szkole podstawowej tworzyłeś swoje pierwsze opowiadania. Kto Cię do tego motywował i był oddanym czytelnikiem?

Nawet wcześniej niż w podstawówce. Kiedy znalazłem swój pierwszy zeszycik, na jego końcu widniała napisana dziecięcą rączką data: rok 1980. Zatem musiałem mieć sześć lat. To były czasy, gdy książka była skarbem na wagę złota do tego stopnia, że wycinało się z czasopism strony, zszywało nićmi i kładło koło łóżka. A ja książki kochałem od zawsze. Od dziecka fascynował mnie też świat. Gdy w telewizji pojawiał się film przyrodniczy, co wtedy wcale nie zdarzało się zbyt często, siedziałem na dywanie i oglądałem z otwartą buzią. A pokusę, by samemu stworzyć książkę, poczułem po obejrzeniu fragmentu „Pana Wołodyjowskiego”. We wspomnianym zeszyciku rycerza, który widniał też na okładce, ponumerowałem strony, na końcu napisałem rok wydania i... tak naprawdę tylko babcia obejrzała moje dzieło. Nikt wówczas poważnie nie traktował moich pasji, choć były one szczere i autentyczne. To dowód na to, że dziecięce marzenia, zainteresowania są o wiele bardziej prawdziwe niż to, co spotyka nas w życiu dorosłym. Bo ja w nim zbłądziłem. Poszedłem na studia, pracowałem w banku i to pragnienie małego chłopca o byciu pisarzem na jakiś czas zasnęło. Rozbudziło się dopiero, gdy miałem ponad 30 lat pod wpływem reportaży z Afryki Kazimierza Nowaka.

A skąd wzięła się u Ciebie żyłka podróżnika? Kiedy pierwszy raz zarzuciłeś plecak na ramię i ruszyłeś w nieznane?

Zawsze kochałem podróże i ten plecak towarzyszył mi, odkąd pamiętam. Byłem z nim w Karkonoszach, Sudetach. Zabierałem go na wędrówki po lasach i do Czechosłowacji, gdzie po skończeniu zerówki pojechaliśmy z dziadkiem małym fiatem. Fascynowała mnie też literatura podróżnicza, a kiedy odłożyłem młodzieżowe książki przygodowe, zacząłem sięgać po reportaże. To mój ulubiony rodzaj literatury. I pewnie nie pisałbym książek podróżniczych, tylko może romanse, kryminały, gdybym w duszy nie był podróżnikiem i nie był przekonany, że otaczający nas świat jest bardzo inspirujący. Wystarczy tylko wstać z fotela, otworzyć drzwi i ruszyć przed siebie. I ta myśl towarzyszyła mi, od kiedy zacząłem na poważnie pisać książki dla dzieci.

Piszesz książki dla dzieci i podróżujesz. Co jest Ci bliższe?

To są naczynia połączone. Gdy pokazuję moje rekwizyty, walizy, worki, które wożę na spotkania z dziećmi, żartuję czasem, mówiąc: „Zobaczcie, tak wygląda praca pisarza, autora książek dla dzieci”. Ktoś może sobie wyobrażać, że wstaję rano, robię wielki kubek herbaty i w szlafroku siadam za biurkiem, wymyślam historię i piszę, a potem sprawdzam, ile książek się sprzedało. Nie, to tak nie wygląda. Najpierw trzeba znaleźć pomysł, zrobić research, zgłębić temat, następnie jest pisanie i układanie, co, nie ukrywam, bywa żmudne i trudne. Dopiero wtedy następuje druga część pracy, czyli wyjście z książką do czytelnika, by sprawdzić, jak te historie są odbierane przez dzieci. Podróże z walizkami, książkami to nieodłączna część mojej pracy. Nie wyobrażam sobie być pisarzem, który zamyka się w czterech ścianach i nie wyściubia nosa ze swojego gabinetu.

Pisanie o swoich podróżach i historycznych bohaterach dla dzieci jest trudniejsze i stanowi większe wyzwanie niż pisanie dla dorosłych. Skąd ten wybór?

Mam wrażenie, że o wiele trudniejsze. Dziecko jest bardziej wymagającym słuchaczem, czytelnikiem, bo – mówiąc kolokwialnie – nie kupy lipy. Ono musi dostać ciekawą historię. Tymczasem dorosły przeczyta książkę, bo np. poleciła ją sąsiadka czy jest moda na danego pisarza. A dlaczego dzieci? Gdy była już gotowa publikacja pt. „Rowerem i pieszo przez Czarny Ląd. Listy z podróży afrykańskiej z lat 1931-1936”, zaprosiliśmy w 2006 roku na odsłonięcie znajdującej się na poznańskim dworcu tablicy poświęconej Kazimierzowi Nowakowi Ryszarda Kapuścińskiego. Reportażysta zwrócił się do mnie i Macieja Pastwy – inicjatora ufundowania tablicy – prosząc, byśmy nie ustawali w popularyzacji postaci podróżnika, zwłaszcza wśród dzieci i młodzieży. Zacząłem zastanawiać się, co jeszcze mogę zrobić „w sprawie Nowaka”. Przypomniałem sobie, jak ważne były dla mnie książki, gdy miałem kilka, kilkanaście lat, jak one mnie budowały, inspirowały. Pomyślałem, że może powinienem ocalić od zapomnienia historię Kazimierza Nowaka i opowiedzieć ją dzieciom w przystępnym dla nich języku. Kiedy klamka zapadła, że napiszę książkę, zacząłem pełen pozytywnej energii chodzić po pokoju, układając w głowie spis treści, wybierając przygody.

I tak mamy „Afrykę Kazika”, ale w jaki sposób zainteresowałeś się postacią Kazimierza Nowaka?

Właściwie był on obecny w moim życiu, odkąd pamiętam. A wszystko za sprawą dziadka, po którym odziedziczyłem fascynację przyrodą, geografią i podróżami. Postać Kazimierza Nowaka bardzo go interesowała. Dla jego listów z Afryki kupował gazety, a kiedy podróżnik, który również pochodził z Poznania, wrócił z wyprawy, chodził na jego spotkania. Słowa dziadka o tym, jak bardzo mu żal, że Nowak nie napisał książki i właściwie o nim zapomniano, zainspirowały mnie do działania. Zapytałem, gdzie czytał te listy z Afryki. Dziadek zaczął sobie przypominać nazwy czasopism i kierowany jego wspomnieniami udałem się do Biblioteki Raczyńskich. Tam odnalazłem w przedwojennym „Kurierze Poznańskim” opublikowane listy podpisane przez Nowaka. Było ich dużo i układały się w niewiarygodną opowieść o podróżniku przemierzającym przez pięć lat kontynent jeszcze nie do końca poznany – rowerem, konno, pieszo, na wielbłądzie.

Po sukcesie pierwszej książki dla dorosłych powstała druga, dla dzieci - „Afryka Kazika”. Okazało się, że Kazik rozbudził wyobraźnię najmłodszych...

Kompletnie się tego nie spodziewałem, zwłaszcza że gdy zacząłem wędrować po wydawnictwach, usłyszałem wiele argumentów, że ta książka niekoniecznie jest dobrym pomysłem. A potem, kiedy już się ukazała, owszem, wierzyłem w nią, ale nawet nie marzyłem, że zostanie przyjęta tak entuzjastycznie i dziś, 16 lat po premierze, będzie budzić tak żywe emocje. Ogromnie się wzruszyłem, kiedy dostałem od dzieci zestaw rysunków z Kazikiem w roli głównej lub gdy widziałem, jak odgrywają scenki z książki. Okazało się, że intuicja dobrze mi podpowiedziała, a pomysł, do którego wówczas wiele osób podchodziło sceptycznie, mówiąc z przekąsem, że „Kazik to przecież w Kulcie śpiewa”, był strzałem w dziesiątkę. Moja publikacja stała się lekturą szkolną, dzięki czemu dotarła do wielu miejsc. A dodatkową atrakcją dla dzieci jest fakt, że autor książki, którą omawiają na lekcjach, jeszcze żyje.

Ruszyła też „Sztafeta śladami Kazimierza Nowaka”, której stanowiłeś ważny element. Możesz coś więcej powiedzieć o tym projekcie?

Wszystko zaczęło się w 2011 roku. Wydawało mi się, że nikt nie jest w stanie powtórzyć wyczynu Nowaka i dwa razy na przełaj przemierzyć Afryki rowerem, pieszo, konno, łodzią i na wielbłądzie. Ale zafascynowana tą wyprawą grupa podróżników z różnych stron Polski wymyśliła sprytny plan, by podzielić szlak na etapy i zrobić sztafetę, czyli każda drużyna przez miesiąc będzie jechała przez jeden kraj, a potem przekaże symboliczną pałeczkę kolejnym osobom. Miał być to hołd oddany człowiekowi, który dokonał czegoś wielkiego. Większość, oczywiście, chciała podróżować rowerem. Powiedziałem wtedy: zaraz, zaraz, przecież Nowak w pewnym momencie przesiadł się z jednośladu na konia. Postanowiłem przemierzyć swój fragment trasy w siodle. Wybrałem Namibię, gdzie już wcześniej byłem i wiedziałem, że jest bezpiecznie. Było to ważne, bo na wyprawę zabrałem żonę siedmiomiesięcznego syna. Symbolicznie wystartowaliśmy z farmy Gomuchab, z której Kazimierz Nowak w sierpniu 1934 roku wyruszył wierzchem w kierunku granicy z Angolą. Nasza przygoda trwała pięć tygodni, a nie pięć lat. Przejechaliśmy konno jedynie fragment szlaku, ale była to jedna z piękniejszych podróży.

A czym jest Pogotowie Kazikowe?

Nazwa powstała przypadkowo. Pojechałem kiedyś na spotkanie z dziećmi do Wrocławia – z walizką, bębnem, pluszowymi wężami, dzidą i całą resztą mojej gemeli. Przyjaciel, który mnie tam zaprosił, na mój widok zawołał: „O, pogotowie kazikowe przyjechało”. Spodobał mi się ten żarcik i zacząłem używać tej nazwy na określenie tego wszystkiego, co robię. Bo to jest coś więcej niż pisanie książek i spotkania autorskie. I mimo że już nie tylko Kazik jest bohaterem moich opowieści, to nazwa pozostała i w pewnym sensie stała się moim znakiem rozpoznawczym. Wykorzystałem ją też w nazwie mojego wydawnictwa.

„Dziadek i niedźwiadek”, „Wyprawa niesłychana Benedykta i Jana”, „Machiną przez Chiny”, „Ocean to pikuś”, „Wokół świata na wariata” czy „Co hrabia porabia?” – to tytuły Twoich pozostałych książek dla dzieci. Czy mógłbyś pokrótce powiedzieć, komu zostały one poświęcone?

Każda z tych historii jest inna, na swój sposób szczególna, wyjątkowa. „Dziadek i niedźwiadek” to opowieść o wojnie, ale przede wszystkim o przyjaźni z niedźwiedziem, który udowodnił, że w najgorszych czasach trzeba być... człowiekiem. Z kolei „Wyprawa niesłychana Benedykta i Jana” dzieje się w średniowieczu. Przyznaję, że sporo tam nazmyślałem, bo informacji o wyprawie Benedykta Polaka było niewiele, więc połowę treści podyktowała mi wyobraźnia, ale osnułem ją na autentycznej podróży do Mongolii z XIII wieku. Potem przyszła wyjątkowa przygoda, bo zaproszono mnie do pracy nad pamiętnikami Haliny Korolec-Bujakowskiej z jej poślubnej wyprawy motocyklowej do Szanghaju. Tak powstała książka „Machiną przez Chiny”. Następnie sięgnąłem po jeszcze jedną opowieść, którą pamiętałem z relacji mojego dziadka. Chodzi o wyprawę dwóch szalonych i też nieco zapomnianych poznaniaków – Tadeusza Perkitnego i Leona Mroczkiewicza. Ich podroż dookoła świata – w którą ruszyli, zabierając słoik kiszonych ogórków, kilogram jabłek, sto złotych i niewiele więcej, a wrócili po trzech latach własnym samochodem z małpą w garniturze – opisuję w „Wokół świata na wariata”. W trakcie pracy nad tą książką pojawił się pomysł, by przybliżyć dzieciom postać Aleksandra Doby i jego transatlantyckie wyprawy kajakowe. Na początku wydawało mi się to karkołomnym wyzwaniem, bo czym tu przykuć uwagę młodego czytelnika, skoro podróżnik właściwie nic nie robi, tylko kilkanaście godzin dziennie wiosłuje, a dookoła jedynie ocean. Jednak kiedy spotkałem się z Olkiem i usłyszałem jego przygody o rekinach, wielorybach czy walce z falami, poczułem, że mam przed sobą bohatera książki, jakiego bym nie wymyślił. Wspólnie stworzyliśmy opowieść pod tytułem „Ocean to pikuś”. Natomiast w zeszłym roku ukazała się książka pt. „Co hrabia porabia”. To historia opowiedziana w listach, które Paweł Edmund Strzelecki pisał do kobiety, miłości życia, z Hawajów, Tahiti, Nowej Zelandii, Australii i Tasmanii. Oprócz zabawnych przygód są w niej też momenty wzruszające, jak np. wejście na Górę Kościuszki, jest też o przemijaniu i refleksji nad światem, którego zaraz nie będzie, bo wszystko wokół się zmienia.

Czy do podróży inspirują Cię książki, nad którymi pracujesz?

Oczywiście, chociażby wizyta na Monte Cassino była podyktowana książką „Dziadek i niedźwiadek”. Wcześniej tam nie byłem i postanowiłem, że muszę odwiedzić to miejsce. Ale tak naprawdę to działa w dwie strony, bo z kolei pisząc o Strzeleckim, zacząłem wspominać swój pobyt w Australii. Aczkolwiek do wielu miejsc, w których byli bohaterowie moich książek, nie dotarłem i pewnie nie dotrę.

Podróżowanie wymaga dyscypliny i umiejętności planowania. Wyprawy z dziećmi, których odbyłeś wiele np. do Afryki, to już wyższa szkoła jazdy. Kto w Twojej rodzinie jest głównym logistykiem?

Bez dwóch zdań – żona. W minione wakacje byliśmy w Japonii i to właśnie Klaudia wyszukiwała informacje, planowała wyprawę. Kiedy zapytała, co chciałbym zobaczyć, odpowiedziałem, że po prostu chcę być w Japonii i cokolwiek tam zobaczymy, będę szczęśliwy, bo znajdę się w kraju, który jest jedyny w swoim rodzaju.

Najmłodsi nie zawsze chcą chodzić ścieżkami rodziców. Zdradzisz jakieś ciekawe patenty na zajęcie dzieci w podróży?

Dzisiaj podróżujemy zupełnie inaczej niż wtedy, gdy nie mieliśmy dzieci. Planując wyprawę, wybieramy miejsca, w których będą mogły przeżyć coś ciekawego, fajnego. Japonia naszym synom bardzo się spodobała, zwłaszcza roboty, które roznosiły w restauracjach obiad, shinkanseny, czyli pędzące pociągi, i kąpiele w onsenach. Z drugiej strony podróż jest takim momentem, gdy otoczenie się zmienia i – czego wiele razy doświadczyłem, gdy Jonasz i Jeremi byli młodsi – łatwiej jest zainteresować dziecko niż w domu, gdzie wszystkie zabawki już się opatrzyły. Pamiętam, jak na Sri Lance, gdy wjeżdżaliśmy busem dość krętą trasą na górę, Jonasz źle się poczuł i generalnie był zmęczony. W pewnym momencie kierowca się zatrzymał i zawołał syna, pokazując mu wśród traw mimozę, która słynie ze zwijania się listków po ich dotknięciu. Jonasza bardzo to zaciekawiło i złe samopoczucie zniknęło jak ręką odjął. Takich sytuacji było wiele. Czasami sami wmyślamy sztuczki, by zainteresować dzieci, a innym razem z pomocą przychodzi nam otaczający świat.

Ze spotkań autorskich uczyniłeś teatr jednego aktora, który świetnie trafia do młodych (i starszych!) czytelników. W jaki sposób się do nich przygotowujesz? Czy one ewoluują pod wpływem kolejnych spotkań?

Właściwie oprócz mnie jest kilku aktorów, bo przecież mamy niedźwiedzia Wojtka, rekiny, Olka Dobę. Od jakiegoś czasu w ten spektakl wciągam dzieci, co bywa ryzykowne, bo przecież scena różnie może się potoczyć, jednak to zawsze się opłaca. Przez wiele lat jako menadżer, organizator spektakli teatralnych, kabaretowych, musicali i różnych imprez miałem okazję podglądać pracę artystów, ich kontakt z ludźmi, metody wykorzystywania rekwizytów. Zauważyłem, że sukces odnosili ci, którzy po każdym spektaklu analizowali, co poszło dobrze, a co średnio. Zacząłem robić to samo i wyciągać wnioski. Każde z moich spotkań jest zbiorem doświadczeń. Staram się, by było nie za długie, ale też nie za krótkie, biorę pod uwagę wiek uczestników, ich ilość. Poza tym nie ma mowy o odegraniu przygotowanego wcześniej scenariusza, bo trzeba zostawić całkiem sporo miejsca na improwizację.

Na co dzieci Cię uwrażliwiły, na co zwracają uwagę, o co pytają? Czy wierzysz, że część z nich pewnego dnia zarzuci plecak na plecy i ruszy we własną, pełną przygód, podróż?

Zrobi to co drugi, jestem o tym przekonany. Jednak namawiam dzieci przede wszystkim do szukania swoich pasji, fascynacji. Nie chodzi o to, by po spotkaniu każdy stawał się pisarzem czy podróżnikiem. Udowadniam im na przykładzie historii moich bohaterów, że każdy z nas ma swoje marzenia, a kluczem do ich spełnienia jest to, by były one naprawdę nasze i autentyczne.

Czy nadal trafiają do Ciebie historie warte ocalenia i popularyzacji? Co „chodzi Ci po głowie”?

Takich historii trafia do mnie mnóstwo. Mam nawet specjalną teczkę pod nazwą „inne tematy”. Kto wie, może przyjdzie czas, że do niej zajrzę. Jednak jest pewien warunek: muszę poczuć, że to właśnie ja powinienem opowiedzieć daną historię. Zdarzyło mi się parę razy, że ktoś podpowiadał mi jakiś temat, a ja wiedziałem, że to nie dla mnie. Tak było np. z himalaistami i światem wysokich gór. Nie potrafiłbym oddać fascynacji tych ludzi, bo nie do końca ją rozumiem. To nie moja bajka. A żeby książka była wiarygodna, autor musi zostawić w opowieści cząstkę siebie. I tak staram się robić. Każdy bohater dostaje coś od Łukasza Wierzbickiego. Obecnie po publikacjach „Wokół świata na wariata” i „Co hrabia porabia” czuję, że to, co miałem na ten moment do powiedzenia moim czytelnikom, przekazałem. Potrzebuję chwili refleksji, resetu, oczyszczenia głowy, by, siadając do nowej historii, mieć w sobie świeżą energię i nie powtarzać tego, co wyraziłem w ostatnich książkach.

Twoja mapa świata pełna jest zakreśleń, jednak na koniec zapytam przewrotnie – gdzie Cię jeszcze nie widziano, a gdzie najchętniej pojawiłbyś się po raz wtóry?

Na pewno chciałbym wrócić do Namibii, gdzie mam przyjaciół. Marzy mi się Nowa Zelandia. Hrabia, bohater mojej książki, odwiedził ten kraj, więc mam nadzieję, że za jakiś czas ruszę jego śladem.

Dziękuję za rozmowę.

 

Data publikacji: 5.02.2024 r.

 

 

obraz001
obraz002
obraz004
obraz005
obraz006
obraz008
obraz009
obraz010
obraz011
obraz012
obraz013
obraz014
obraz015
obraz016
obraz017
obraz018
obraz019
obraz020
obraz021
obraz022
obraz023
obraz025
obraz026
obraz027
obraz028
obraz029
obraz030
obraz031
obraz032
obraz033
obraz034
obraz035
obraz036
obraz037
obraz038
obraz039
obraz040
obraz041
obraz042
obraz043
obraz044
obraz045
obraz046
obraz048
obraz049
obraz050
obraz051
obraz053
obraz054
obraz055
obraz057
obraz058
obraz059
obraz060
obraz061
obraz062
obraz063
obraz064
obraz066
obraz067
obraz068
obraz069
obraz070
obraz071
obraz073
obraz074
obraz075
obraz076
obraz077
obraz078
obraz079
obraz080
obraz082
obraz083
obraz084
obraz085
obraz087
obraz088
obraz089
obraz090
obraz091
obraz092
obraz093
obraz096
obraz097
obraz098
obraz099
obraz100
obraz101
obraz102
obraz103
obraz104
obraz105
obraz107
obraz108
obraz109
obraz110
obraz111
obraz112
obraz113
obraz114
obraz115
obraz116
obraz122
obraz123
obraz127
obraz130
obraz136
obraz137
obraz138
obraz140
obraz141
obraz142
obraz143
obraz144
obraz145
obraz147
obraz149
obraz150
obraz151
obraz153
obraz154
obraz155
obraz156
obraz157
obraz165
obraz167
obraz168
obraz169
obraz170
obraz171
obraz176
obraz177

 

 

 

 

„Rowerem i pieszo przez Czarny Ląd”

Rok wydania: 2000

 

 

Szlakiem wiodącym pośród fantastycznych krajobrazów, malowniczych wodospadów, dymiących wulkanów, nieprzeliczonych stad dzikich zwierząt królujących na bezkresnych przestrzeniach, poprzez piaski pustyń, bezdroża sawann i zarośnięte ścieżyny lasu równikowego podąża niestrudzenie samotny podróżnik. Gdzieniegdzie przystaje, ustawia aparat i robi zdjęcie, zapisuje coś w notatniku, po czym rusza dalej, pchając przed sobą swój objuczony skromnym dobytkiem, rozklekotany rower. To Kazimierz Nowak, autor niniejszej opowieści, która niczym bajka odsłania przed nami cudowną krainę odległą tak w przestrzeni, jak i w czasie - Afrykę lat trzydziestych XX wieku...

Źródło: https://lukaszwierzbicki.pl/ksiazki/

 

„Afryka Kazika”

Rok wydania: 2008

 

 

Opowiadania dla dzieci napisane na podstawie reportaży Kazimierza Nowaka, który w latach trzydziestych XX wieku przemierzył Afrykę na rowerze. Barwne spotkania z mieszkańcami Afryki, mrożące krew w żyłach, a niekiedy zabawne przygody, które zdarzyły się naprawdę, pozwolą poznać młodemu czytelnikowi tego niezwykłego podróżnika.

Źródło: https://lukaszwierzbicki.pl/ksiazki/

 

„Dziadek i Niedźwiadek”

Rok wydania: 2009

 

 

Książka autora Afryki Kazika, pod honorowym patronatem pani generałowej Ireny Anders, niezwykle ciekawie i zabawnie opowiada prawdziwą historię niedźwiedzia Wojtka – czworonożnego przyjaciela żołnierzy z Armii Andersa, który przebył z nimi cały szlak bojowy przez Iran, Irak, Palestynę, Egipt do Włoch. Brał udział w bitwie pod Monte Cassino, pomagał nosić ciężkie skrzynie z amunicją, dzięki czemu został uwieczniony w oficjalnym emblemacie 22. Kompanii Zaopatrywania Artylerii 2. Korpusu Polskiego.

Źródło: https://lukaszwierzbicki.pl/ksiazki/

 

„Mój chłopiec, motor i ja”

Rok wydania: 2011

 

 

Na początku jest szalony pomysł, by udać się w podróż poślubną... motorem i ruszyć po przygodę życia, tak daleko, jak to możliwe, czyli, jak wskazują mapy, do Szanghaju. Stanisław Bujakowski dosiada maszyny B.S.A. o mocy 10 koni mechanicznych, Halina mości się w doczepionym do motocykla koszyku i tak zaczyna się niesamowita historia. Jest sierpień 1934 roku.

Podróż młodej pary trwa rok i siedem miesięcy, szlak wiedzie przez całą Azję, od Turcji, poprzez Syrię, Irak, Persję, Indie, Burmę, Indochiny do Chin, prawie 24 000 kilometrów. Halina Korolec-Bujakowska żywiołowym, romantycznym, pełnym rozmachu, ale też nie pozbawionym autoironii i humoru językiem opisuje życie, obyczaje i stroje mieszkańców kontynentu. Spisane dziewczęcą ręką pamiętniki to także wdzięczna lektura dla miłośników twardej, męskiej przygody, świadectwo wielkiego wyczynu sportowego. Autorka w przejmujący sposób relacjonuje trudy przeprawy, kiedy to nie motocykl niesie podróżników, ale podróżnicy pchają czy wręcz przenoszą maszynę przez pustynie Beludżystanu i błotniste szlaki Birmy. Opowiada mrożące krew w żyłach przygody, niemal na porządku dziennym są płonące w przydrożnych przepaściach ciężarówki i baraszkujące pośrodku szosy tygrysy. Egzotyczna Azja z tygodnia na tydzień, z kilometra na kilometr staje się coraz mniej tajemnicza, wciąga i oczarowuje, przed naszymi oczyma roztacza się barwna mozaika orientalnych obrazów i sylwetek, szoferów, pograniczników, hinduskich sadhu, Ików z birmańskiej dżungli...

Wyprawa, choć prowadzi ku wytyczonemu na mapie celowi, w pewnym momencie przestaje toczyć się zgodnie z planem - ale nie zdradzajmy wszystkiego. Dość powiedzieć, że beztrosko rzucony pomysł zmienia się nie tylko w wielką przygodę, ale staje się dla obojga bohaterów początkiem zupełnie nowego życia.

Źródło: https://lukaszwierzbicki.pl/ksiazki/

 

„Wyprawa niesłychana Benedykta i Jana. Historia prawdziwa”

Rok wydania: 2011

 

 

Gdy usłyszałem o wyprawie Jana z Grabowej Doliny i Benedykta Polaka do dalekiego kraju Mongołów, pokręciłem głową z niedowierzaniem. W XIII wieku, gdy każdy drżał z przerażenia na sam dźwięk słowa „Tatarzy” (tak wówczas nazywano Mongołów, a słowo to oznaczało „ludzi z piekła rodem”), znalazło się dwóch śmiałków, którzy wyprawili się poza krańce znanego świata na spotkanie z obcą cywilizacją. Jakże musieli być odważni! Nieustraszeni! Kim byli? Poszukiwaczami przygód? Wojownikami? Zdobywcami? Nie! Jan i Benedykt byli skromnymi franciszkanami.

Dowiedziałem się, że Robert Szyjanowski ze Szczecina od lat bada historię niezwyczajnych podróżników, a nawet odbył wyprawę ich śladem. Odwiedziłem go, a on podzielił się wrażeniami ze swojej podróży i podarował kopie średniowiecznych relacji.

Nie mogłem oderwać się od lektury. Czytając w pociągu ze Szczecina słowa spisane przed 750 laty, raz jeszcze przeżywałem pasjonujące przygody dwóch franciszkanów, którzy porzucili spokojne życie, ruszyli w pełną niebezpieczeństw podróż i... jakże wielka spotkała ich nagroda! Przeżyli wspaniałą przygodę, poznali przyjaciół, zobaczyli kawał świata i dokonali czegoś wyjątkowego – nawiązali kontakt z ludźmi innej rasy, mówiącymi innym językiem, wyznającymi inną religię.

Zrozumiałem, że muszę napisać o nich książkę.

Źródło: https://lukaszwierzbicki.pl/ksiazki/

 

„Wróżba dla Kuźmy”

Rok wydania: 2012

 

 

Bajka „Wróżba dla Kuźmy” powstała... na prośbę dzieci. W wydanej wiosną 2011 roku książce „Wyprawa niesłychana Benedykta i Jana” Łukasz Wierzbicki opisał podróż dwóch franciszkanów do krainy Mongołów w latach 1245-1247. Historia ta wydarzyła się naprawdę. By opowieść była ciekawsza, autor dodał kilku bohaterów, między innymi Kuźmę – pyskatego dziadunia, który zawsze wszystko wie najlepiej. Młodzi Czytelnicy powieści „Wyprawa niesłychana Benedykta i Jana” w trakcie spotkań, a także w listach dopytywali, jak potoczyły się dalsze losy Kuźmy. Z powieści wiadomo, że postanowił osiąść w malowniczej Azji, ale czy odnalazł szczęście i spokój? A może ruszył na poszukiwanie kolejnych awantur? By zaspokoić ich ciekawość, autor postanowił powrócić na mongolskie stepy, sprawdzić, jak ułożyły się dalsze losy barwnych bohaterów.

Źródło: https://lukaszwierzbicki.pl/ksiazki/

 

„Machiną przez Chiny”

Rok wydania: 2014

 

 

Halina i Stach to co nieco szalona para, która właśnie się pobrała i postanowiła ruszyć w podróż poślubną... motocyklem na koniec świata. Nie wiedzą, co spotka ich na szlaku. Pustynie, ośnieżone szlaki, tygrysy i jadowite kobry. Gdzieś w dżungli czeka na nich mała niedźwiedzica. Czy dojadą do Chin? Ta historia, jak zwykle w książkach Łukasza Wierzbickego, nie miała prawa się wydarzyć... a jednak wydarzyła się naprawdę.

Książka ilustrowana pięknymi grafikami Marianny Oklejak oraz archiwalnymi fotografiami Haliny i Stanisława Bujakowskich z ich motocyklowej wyprawy do Chin.

Źródło: https://lukaszwierzbicki.pl/ksiazki/

 

„Drzewo. Mity słowiańskie i inne opowieści”

Rok wydania: 2016

 

 

„Drzewo” to barwna podróż przez świat słowiańskich mitów – zapomniany, tajemniczy, ale jakże intrygujący.

Nasi przodkowie, jak wszystkie narody, posiadali własną mitologię. Przez stulecia snuli fascynujące opowieści o powstaniu świata, narodzinach człowieka. O postępkach i sporach słowiańskich bogów. Przekazywane z pokolenia na pokolenie mity pomagały zrozumieć zjawiska zachodzące w przyrodzie i miejsce człowieka w otaczającym go świecie.

Źródło: https://lukaszwierzbicki.pl/ksiazki/

 

„Ocean to pikuś”

Rok wydania: 2018

 

 

„Ocean to pikuś” zabiera nas w zuchwały rejs kajakiem przez Atlantyk. To oparta na prawdziwych wydarzeniach opowieść o Aleksandrze Dobie, pełnym optymizmu i pogody ducha marzycielu, który w 2010 roku jako pierwszy człowiek na świecie przepłynął kajakiem Ocean Atlantycki z kontynentu na kontynent. Książka pełna jest barwnych i pełnych pozytywnej energii ilustracji Marcina Leśniaka.

Źródło: https://lukaszwierzbicki.pl/ksiazki/

 

„Wokół świata na wariata”

Rok wydania: 2022

 

 

„Wokół świata na wariata” to kolejna książka przygodowa Łukasza Wierzbickiego oparta na autentycznej historii.

Był wrzesień 1926 roku. Leon i Tadeusz spakowali bochen chleba, słój kiszonych ogórków, kilogram jabłek i ruszyli w podróż dookoła świata. Bywało kiepsko. Głupot nawyczyniali po drodze tyle, że wstyd wspominać. Wyprali marynarskie majciochy, stoczyli walkę z truchłem krokodyla, jechali tyłem do przodu, nie ożenili się z księżniczką, dźgnęli scyzorykiem mordercę, zbudowali bambusową łajbę, która utonęła, a zdarzyło się i tak, że na gwałt potrzebowali trumny...

Ostatecznie, wbrew wszystkim przeciwnościom, zrobili to. Okrążyli świat i wrócili z wyprawy własnym samochodem z przebraną w garnitur małpką... oraz czymś jeszcze. Oto ich historia.

Źródło: https://lukaszwierzbicki.pl/ksiazki/

 

„Co hrabia porabia? Listy spod Góry Kościuszki”

Rok wydania: 2023

 

 

Paweł Edmund Strzelecki, wielki podróżnik. To postać znana, aczkolwiek nieco tajemnicza.

Gdzie hrabia tańczył ze starą babcią? Z kim walczył o kangurzy ogon? I właściwie dlaczego tak bardzo kochał kamienie? Jak nazwał najwyższą górę? Jakie tajemnice skrywał w plecaku? Jakie tajemnice skrywał w sercu?!

Wszystkiego dowiecie się z książki przygodowej (a miejscami nawet nieco awanturniczej) zatytułowanej co Hrabia Porabia? (listy spod Góry Kościuszki).

Źródło: https://lukaszwierzbicki.pl/ksiazki/