Arkady Radosław Fiedler

Urodził się jako Arkady Elpidio Fiedler 23 marca 1945 r. w Londynie. Z zamiłowania podróżnik i znawca egzotycznych kultur (liczne wyprawy do Afryki, Azji, Ameryki Północnej i Południowej, w tym sześciokrotny towarzysz podróży swego ojca, Arkadego Fiedlera). W 1974 r. założył, wspólnie z bratem Markiem i jego żoną Krystyną, Muzeum-Pracownię Literacką Arkadego Fiedlera wraz z Ogrodem Kultur i Tolerancji w Puszczykowie pod Poznaniem. Prezes Fundacji im. Arkadego Fiedlera. Pomysłodawca wiernych kopii wielu rzeźb, posągów i monumentów w Ogrodzie Kultur i Tolerancji, jak słynna Brama Słońca z Boliwii, pomnik Szalonego Konia, Moai z Wyspy Wielkanocnej, majański Chac-Mool, światowej sławy posąg Buddy z Afganistanu zniszczony przez Talibów w 2001 r., Sfinks i Piramida Cheopsa w skali 1:23. Poseł na Sejm RP V, VI i VII kadencji.

Współautor wydawnictw National Geographic: „Między niebem a piekłem”, „Wyprawy na koniec świata” i „Świat na talerzu”. W 1975 r. napisał książkę-wprowadzenie do muzeum zatytułowaną „Barwny świat Arkadego Fiedlera”, osnutą na wybranych wydarzeniach z życia swojego ojca-podróżnika. Jest również autorem wielu reportaży z podróży, publikowanych na łamach prasy, oraz następujących książek: „Wabiła nas Afryka Zachodnia”, „Najpiękniejszy ogród świata”, „Majowie. Reaktywacja”, „Chwała Andów”, „Dolina stuletnich młodzieńców” oraz „Sumienie Amazonii”.

 

 

 

 

O Majach przy ognisku z Arkadym synem Arkadego

Arkady Radosław Fiedler – syn legendarnego podróżnika, również zapalony obieżyświat – odwiedzi Radzyń i opowie o podróżniczych i kolekcjonerskich pasjach rodzinnych. Spotkanie odbędzie się 18 czerwca (wtorek) o godz. 18.00 w I Liceum Ogólnokształcącym w Radzyniu Podlaskim.

 

 

– Rodzina Fiedlerów to rodzina podróżników, a imię Arkady przechodzi z ojca na syna – imię to nosił ojciec naszego gościa, a obecnie nosi syn oraz jego wnuk – powiedział nam Robert Mazurek, na zaproszenie którego Arkady Radosław Fiedler przyjedzie do Radzynia. – Podczas wizyty w naszym mieście opowie on m.in. o podróżach ze swoim ojcem. Przeniesie wszystkich w odległe regiony Syberii i Ameryki Południowej, ale również opowie ciekawe historie  z życia ojca. Będzie też relacja z podróży do Peru, której owocem jest książka „Majowie. Reaktywacja”, wydana w 2011 r. przez Wojciecha Cejrowskiego w serii „Biblioteka Poznaj Świat”. Dowiemy się m.in. o tym, jak Arkady Radosław Fiedler poznawał ludność jednej z wiosek Majów i jak mieszkańcy pokazywali mu swoje obyczaje oraz codzienne życie – dodaje Mazurek.

Spotkanie będzie miało charakter biesiady turystycznej przy ognisku. Uczestnicy, słuchając opowieści Arkadego Radosława Fiedlera, będą piekli i spożywali kiełbaskę, przygotowaną przez organizatorów. Tylko w przypadku złej pogody spotkanie zostanie przeniesione do szkoły.

Po spotkaniu będzie możliwość nabycia książek z autografem autora.

Organizatorami piątej edycji „Radzyńskich Spotkań z Podróżnikami” są: Szkolne Koło Krajoznawczo-Turystyczne PTTK Nr 21 przy I LO w Radzyniu Podlaskim, Radzyńskie Stowarzyszenie Inicjatyw Lokalnych oraz Stowarzyszenie Radzyń. Patronat medialny nad wydarzeniem objęły: tygodnik „Wspólnota” oraz portal internetowy RadzynInfo.pl.

 

Data publikacji: 03.06.2013 r.

 

 

Planuję powrót na szlaki świata, bo po prostu bardzo już się za nimi stęskniłem

Wywiad Roberta Mazurka z podróżnikiem Arkadym Radosławem Fiedlerem

 

 

Towarzyszył Pan ojcu w sześciu podróżach. Jakim kompanem był Arkady Fiedler?

Byliśmy z moim ojcem, Arkadym Fiedlerem, na 4 kontynentach – Azja, Afryka i obie Ameryki. Każdy kontynent jest inny, specyficzny, wyjątkowy i jedyny w swoim rodzaju, z własną kulturą, historią, ludzkimi rasami, językami, odrębną fauną i florą, słowem – każdy kontynent jak inna planeta. A na tle owej niezwykłej różnorodności kontynentalnej, kipiącej barwą, smakiem i zapachem, zawsze ten sam podróżnik, mój ojciec, z niezmiennie przyjaznym podejściem do świata i ludzi, przy tym kompan w podróży życzliwy i przewidywalny, brat łata, z którym można kraść konie i prowadzić najbardziej poważne rozmowy.

Pana ojciec jest autorem ponad 30 książek. Do której najchętniej Pan powraca?

Chętnie wracam do „Dywizjonu 303”, „Ryb śpiewających w Ukajali”, „Kanady pachnącej żywicą”, czy do „Gorącej wsi Ambinanitelo”. Uderzającą cechą tych książek jak też innych dzieł ojca, jest urokliwa plastyczność języka i wspaniałe opisy, co sprawia, że książki te po latach zachowały literacką świeżość, a ich tematyka zazwyczaj jest nadal aktualna i frapująca.

Kilka lat temu mieszkał Pan wiele tygodni w wiosce Majów. Proszę powiedzieć, ile współcześni Majowie mają wspólnego z dawną wielką cywilizacją?

Dzisiejsi Majowie dalej mówią językiem przodków, hołdują niektórym dawnym zwyczajom i przesądom, mają swoich szamanów i czarowników. Czują więź z wielką przeszłością, ale też coraz bardziej zwracają się ku przyszłości i problemom dnia dzisiejszego.

Jak to się stało, że cywilizacja, która stworzyła własne pismo, kalendarz, system mierniczy, upadła do rangi społeczeństwa wiejskiego, które teraz zajmuje się tkactwem i garncarstwem?

Do upadku Majów, tak jak również innych wielkich kultur indiańskich, Azteków oraz Inków, w głównej mierze przyczyniła się konkwista, tudzież kilkaset lat epoki kolonialnej, odbierając Majom ich suwerenność i poczucie dumy, tłamsząc kulturę, zwyczaje i obrzędy ważne dla istnienia i rozwoju tej kultury.

W książce „Majowie. Reaktywacja” pisze Pan, że współcześni Majowie zabraniają się fotografować. Dlaczego?

Istotnie, w Chamuli nie lubili, by ich fotografować. Odbierałem to jako przejaw wzrastającego u Majów poczucia wartości i suwerenności. Jesteśmy u siebie i to my decydujemy, co można u nas robić, a czego nie. Coraz wyraźniej otrząsają się z dawnej kolonialnej opresji stając na równe nogi, świadomi swej kultury i jej historycznego znaczenia.

Prowadzi Pan z bratem Markiem Muzeum-Pracownię Literacką Arkadego Fiedlera. Jak reaguje nowe pokolenie na osobliwości świata zebrane przez Pana ojca i pańską rodzinę?

Wielu naszych gości to młodzież szkolna. Reakcje z reguły są bardzo pozytywne, bo nasze Muzeum wraz z Ogrodem Kultur i Tolerancji rozbudza marzenia i tęsknotę za Wielką Przygodą, za ciekawymi, barwnymi kulturami, za niepospolitą przyrodą, i tym wszystkim, co trafia do chłonnej wyobraźni zwłaszcza młodego człowieka.

Bohaterem jednej z ostatnich pańskich książek jest niezwykły ogród w Puszczykowie – Ogród Kultur i Tolerancji. Jakie znaczenie dla Pana ma to miejsce? Dlaczego nazywa je Pan najpiękniejszym ogrodem świata?

Nazywam nasz Ogród najpiękniejszym ogrodem świata dlatego, że jest to nasz ogród rodzinny, przypisany rodzinie, bliski nam i wyjątkowy, w którym dorastałem i który obecnie jest miejscem, gdzie spotykają się różne kultury, prowadząc ze sobą swoisty „dialog kulturowy”, z poszanowaniem własnej odrębności i tożsamości. Ogród będący rodzinnym azylem i zarazem przestrzenią gęstą od Wielkiej Przygody i dobrej, przyjaznej ludziom energii.

Jak to jest mieć „cały świat” na swoim podwórku?

Fantastycznie. Spotykają się u nas cztery strony świata. Azja kłania się Afryce, Afryka uwodzi Amerykę Północną, a ta – Amerykę Łacińską.

Od 2005 r. sprawuje Pan mandat Posła na Sejm RP. Czy nie utrudnia to Panu  realizowania pasji poznawania świata?

Bycie Posłem nie pozwala mi na dłuższe i dalsze podróże. Dlatego po ukończeniu obecnej kadencji, planuję powrót na szlaki świata, bo po prostu bardzo już się za nimi stęskniłem.

Dziękuje za rozmowę i za przyjęcie zaproszenia do Radzynia.

Ja również dziękuję i do zobaczenia.

 

Data publikacji: 14.06.2013 r.

 

 

Polscy piloci zasłużyli na miano bohaterów

Do udziału w 5. edycji „Radzyńskich Spotkań z Podróżnikami” zaproszenie Roberta Mazurka przyjął Arkady Radosław Fiedler. Podróżnik i autor książek podróżniczych, syn Arkadego Fiedlera – podróżnika i pisarza, autora m.in. słynnego reportażu „Dywizjon 303”, przebywał 18 czerwca na ziemi radzyńskiej. Pierwszym przystankiem wizyty była Szkoła Podstawowa im. płk. pil. Zdzisława Krasnodębskiego w Woli Osowińskiej, gdzie gość opowiadał o bohaterskich lotnikach uczestniczących w Bitwie o Anglię w 1940 r.

 

 

Cykl spotkań organizuje Szkolne Koło Turystyczno-Krajoznawcze PTTK nr 21 przy I LO w Radzyniu oraz Radzyńskie Stowarzyszenie Inicjatyw Lokalnych.

W Szkole Podstawowej w Woli Osowińskiej gości powitała dyrektor Danuta Kucio oraz nauczycielka historii Hanna Gołoś. Na wstępie uczestnicy spotkania mogli obejrzeć prezentację przypominającą podniosłą uroczystość nadania szkole imienia, co miało miejsce 19 września 2010 r. Nawiązując do tego wydarzenia, Arkady Radosław Fiedler z dumą zaznaczył, że dokładnie rok później – 19 września 2011 r. w jego prywatnym muzeum – w Ogrodzie Kultur i Tolerancji w Puszczykowie oddana została wierna kopia słynnego myśliwca Hawker Hurricane (harikena) – takiego, na jakim latali polscy lotnicy z Dywizjonu 303 podczas bitwy o Anglię, w tym płk. Zdzisław Krasnodębski.

I dalej już potoczyła się pasjonująca opowieść o polskich lotnikach, głównie z Dywizjonu 303, i o tym, jak ojciec – Arkady Fiedler podróżnik i autor książek podróżniczych, znalazł się wśród polskich pilotów.

Brytyjczycy pokochali bohaterskich Polaków

Dywizjon 303 był jednym z 54 dywizjonów biorących udział w Bitwie o Anglię w 1940 r. Jednak to właśnie polska jednostka miała na koncie najwięcej zwycięstw i jednocześnie najmniej strat własnych. Gość spotkania podkreślił, że polscy piloci w pełni zasłużyli na miano bohaterów, a wyniki, jakie osiągali, nie były efektem brawury, straceńczej postawy, ale przede wszystkim świetnego wyszkolenia, jakie przeszli w Dęblińskiej Szkole Orląt, która miała najwyższy światowy poziom.

– Anglicy początkowo byli wobec Polaków bardzo nieufni, długo nie chcieli ich dopuścić do lotów bojowych, kazali im ćwiczyć. Uważali, że po tym, jak ponieśli klęskę w wojnie obronnej 1939 r., będą zdemoralizowani, przygnębieni, niezdolni do walki – podkreślał Arkady Fiedler. Miało to tę dobrą stronę, że w tym czasie Polacy, którzy latali wcześniej na polskich myśliwcach typu P 11, które w 1940 r. były już przestarzałe, opanowali obsługę nowoczesnych harikenów, jakimi dysponowała wówczas armia brytyjska. – Gdy Anglicy dopuścili polskich pilotów do walki, szybko otworzyły się im oczy, zrozumieli, że to są doskonali wojownicy – walczyli ostro, ale jednocześnie profesjonalnie – opowiadał syn autora książki „Dywizjon 303”. Od początku zaczęli zestrzeliwać niemieckie messerschmitty, które całymi chmarami leciały z Francji na Londyn i angielskie lotniska. – Brytyjczycy szybko pokochali bohaterskich, zwycięskich Polaków. Uwielbiali ich, niemal nosili na rękach; kobiety szalały za nimi. Byli młodzi, radośni, towarzyscy. Gdy szczęśliwie wrócili z lotów bojowych, chętnie oddawali się rozrywkom – może dlatego, że chcieli rozładować stres związany z codziennym narażaniem życia, może dlatego, że nie wiedzieli, co czeka ich następnego dnia. Wielu z nich przecież zginęło. To była bezwzględna bitwa, nie było litości. Wróg też miał dobre maszyny i był świetnie przeszkolony. Zwycięstwo w bitwie o Anglię było trudne i okupione wieloma ofiarami – snuł opowieść Arkady Fiedler.

Przyczyny sukcesów Polaków

– Polacy mieli lepszy wzrok, szybciej zauważali wroga niż Brytyjczycy – odpowiadał prelegent. – Wówczas nie było radarów w samolotach, wszystko odbywało się przez kontakt wzrokowy. Trzeba było wypatrzeć przeciwnika, który często atakował od strony słońca. W Szkole Orląt w Dęblinie poprzeczka była postawiona bardzo wysoko, przyjmowano najlepszych – pod względem fizycznym, jak i umiejętności pilotażu. Poza tym Polacy mieli inna taktykę. Dywizjon składał się z 12 samolotów. Anglicy latali w zwartym szyku, musieli uważać, by nie zahaczyć o siebie, nie w pełni mogli się koncentrować na walce. Polacy latali w szyku bardziej rozszerzonym. Anglicy strzelali z odległości 300-400 m – trudno było przy dużych prędkościach trafić w cel. Polacy starali się dopuścić wroga jak najbliżej – na 70-120 m. Gdy otwierali ogień, byli skuteczni prawie w 100 procentach.

Arkady Fiedler wśród polskich lotników

– Kiedy Francja upadała, wielu Polaków przez kanał La Manche uciekło do Anglii – był wśród nich również mój ojciec. Gdy znalazł się w Anglii, przeczytał w gazetach pełne entuzjazmu opisy dokonań polskich pilotów. To był nieustający pean – hymn pochwalny na ich cześć, choć Anglicy są na ogół dość powściągliwi w wyrażaniu emocji. Ojciec, który był już wówczas znanym autorem książek podróżniczych, pomyślał, że to wspaniały materiał na książkę. Zgłosił się do generała Władysława Sikorskiego z propozycją napisania obszernego reportażu. Sądził, że tam jest już chmara polskich reporterów, dziennikarzy, pisarzy – okazało się, że był pierwszy – opowiadał A. Fiedler. Gen. Sikorski wysłał go do Dywizjonu 303. Pisarz szybko zaprzyjaźnił się z lotnikami, korzystał z dziennika jednego z nich, na gorąco słuchał opowieści lotników, którzy wracali z akcji.

Zanim książka poszła do druku, trzeba było tekst rękopisu przepisać na maszynie. Zajęła się tym żona Arkadego Fiedlera, matka Arkadego Radosława. Poznali się w Londynie i wkrótce pobrali. Ona była z pochodzenia Włoszką. Nie znała polskiego, więc przepisała tekst litera po literze.

„Dywizjon 303” – ku pokrzepieniu serc i na indeksie książek zakazanych

Ciekawe były losy książki. Już w czasie wojny została wydana w wielu językach. Z angielskimi zrzutami broni w 1943 r. trafiła do okupowanej Polski, gdzie doczekała się kilku wydań w podziemnych drukarniach. – Ludzie ją czytali, podnosiła naród na duchu – opowiadał syn autora. Po wojnie do 1956 r. znalazła się na indeksie książek zakazanych przez władze komunistyczne, potem trafiła do szkół podstawowych jako lektura obowiązkowa, teraz jest w gimnazjach – do wyboru z „Kamieniami na szaniec”.

Arkady Radosław Fiedler zwrócił uwagę, że reportaż ojca o Dywizjonie 303 to rewelacyjny materiał na scenariusz. – Było kilka przymiarek, by zrobić film, ale dotychczas się to nie udało, obecnie od 2 lat jest podpisana umowa z producentem Jackiem Samojłowiczem – realizatorem kontrowersyjnego filmu o Westerplatte – informował. Zwrócił uwagę, że Czesi mieli w Anglii 2 czy 3 dywizjony, nie mieli takich sukcesów jak Polacy, jednak film o ich udziale w bitwie o Anglię powstał. – My nie potrafimy tego zrobić, człowieka irytuje to, że nie ma ku temu dobrej woli, tym bardziej że materiał jest świetny – nie krył rozczarowania gość spotkania.

Chyba Anglicy mają dziś wyrzuty sumienia

W pierwszych latach wojny piloci polscy w Wielkiej Brytanii byli ubóstwiani, niemal noszeni na rękach. Ale już w 1946 roku, gdy przyszły trudności gospodarcze, zaczęli być traktowani przez Anglików przede wszystkim jako konkurencja na rynku pracy. Powodem do rozgoryczenia dla Polaków był również fakt, że Polskich Sił Zbrojnych nie zaproszono do udziału w defiladzie zwycięstwa. Churchill pominął nas, bo nie chciał drażnić Stalina. Wprawdzie Anglicy zaprosili żołnierzy z Dywizjonu 303, ale ci odmówili, w geście solidarności z resztą Polaków. – Chyba Anglicy dziś mają wyrzuty sumienia z powodu tego, jak potraktowali sojuszników, ukazuje się coraz więcej ciekawych książek o Polakach walczących w angielskim lotnictwie i innych siłach zbrojnych, powstają filmy dokumentalne im poświęcone. Dopiero po 70 latach zreflektowali się, że należy oddać sprawiedliwość jednemu z najlepszych sojuszników – podsumował Arkady Radosław Fiedler.

Po spotkaniu z młodzieżą gość obejrzał wystawę i pomnik poświęcone Patronowi szkoły. Następnie udał się do I LO w Radzyniu, gdzie opowiadał o podróżach – odbytych z ojcem i samodzielnie, w szczególności o swym kilkumiesięcznym pobycie wśród współczesnych Majów.

Anna Wasak

 

Data publikacji: 21.06.2013 r.

 

 

U Majów naprawdę warto umierać

Biesiadą przy ognisku zakończyła się kolejna odsłona cyklu „Radzyńskie Spotkania z podróżnikami” organizowanego przez Szkolne Koło Krajoznawczo-Turystyczne PTTK nr 21 przy I Liceum Ogólnokształcącym oraz Radzyńskie Stowarzyszenie Inicjatyw Lokalnych. Tym razem gościem spotkania, które odbyło się na terenie I LO, był podróżnik i autor książek podróżniczych Arkady Radosław Fiedler, syn Arkadego Fiedlera – również podróżnika, prekursora literatury reportażowo-podróżniczej,  autora  należących do klasyki gatunku takich książek jak „Ryby śpiewają w Ukajali”, „Mały Bizon”, „Kanada pachnąca żywicą”.

 

 

Gościa przedstawił Robert Mazurek – inicjator „Radzyńskich Spotkań z Podróżnikami”. Arkady Radosław Fiedler wyjaśnił na wstępie, że imię Arkady – podobnie jak pasja podróżnicza – jest w rodzinie dziedziczne,  jak u sienkiewiczowskiego Rocha Kowalskiego. Swego syna nazwał Arkady Paweł, a wnuk nosi imiona  Arkady Antoni. Od 2005 r. jest posłem na Sejm RP, ale zaangażowanie polityczne przegrywa z odziedziczoną pasją podróżniczą. Zapowiedział, że gdy skończy się ta kadencja „wraca na szlaki świata”, za którymi się w ostatnich latach stęsknił.

Podróże z ojcem

W pierwszej części spotkania Arkady Radosław Fiedler wspominał swoje podróże odbyte wspólnie z ojcem. Było ich sześć – na 4 kontynenty. Najwięcej czasu poświęcił pobytowi na Syberii latem 1968 r. Mówił o klimacie, przyrodzie i o ludziach tam żyjących. – Syberia latem jest rozpalona, gorąca, choć w cieniu zawsze jest rześkie, świeże powietrze, bo ziemia taje do 80-90 cm. Poniżej pozostaje wieczna zmarzlina, dlatego w ziemi syberyjskiej naukowcy odnajdują ciała mamutów nieźle zakonserwowane – opowiadał podróżnik. – Syberia kojarzy nam się z ziemią przeklętą, miejscem zsyłek, ale ta, którą widzieliśmy, była ziemią przyjazną. Azjaci przyjmują Polaków z wielką serdecznością dzięki polskim zesłańcom – patriotom, ludziom światłym, o szerokich horyzontach, którym miejscowi wiele zawdzięczali – snuł swą opowieść podróżnik. – Ci ludzie po dzień dzisiejszy pamiętają polskich zesłańców, przyjmują ich współczesnych rodaków po królewsku.

Arkady Fiedler wspominał stoły uginające się od jedzenia i trunków, którymi musiał wznosić liczne toasty – za siebie i ojca, który miał wówczas 74 lata. – Nie można było gościnności uniknąć, bo to byłaby obraza dla gospodarzy. Wytrzymać, nie spaść pod stół – to było poważne zadanie. Sprostałem – zakończył nie kryjąc satysfakcji.

Podróżnik wspominał też podróże z ojcem do Kanady, o której jeszcze przed wojną Arkady Fiedler-ojciec napisał książkę („Kanada pachnąca żywicą”). Potwierdził, że rzeczywiście  wystarczy wyjść poza miasto, aby poczuć wspaniały, „boski” zapach żywicy, którą wydzielają rosnące tam świerki.

Muzeum wyrosłe z marzeń

Następnie Arkady Fiedler opowiedział o Muzeum-Pracowni Literackiej, jaką założył wraz z bratem Markiem w Puszczykowie pod Poznaniem w 1794 r. Z czasem powstał też Ogród Kultur i Tolerancji. W muzeum mieszczącym się w domu znajdują się eksponaty przywiezione z całego niemal świata, w ogrodzie zaś – repliki tego, co podróżników zachwyciło, a czego przywieźć się nie dało: kopie rzeźb, budowli, posągów najbardziej znanych, charakterystycznych dla różnych kultur.

Podróżnik opowiadał o wspaniałych eksponatach, jakie udało się wytargować w Afryce za niezwykle cenione przez tamtejszą ludność koszule flanelowe, wodę kolońską „Prastara” czy krem nivea. – Za takie towary wyposażyliśmy muzeum – z humorem opowiadał też o rytuale zakupów w Afryce, kiedy dla upatrzonego przedmiotu trzeba było odgrywać kilkudniowe nawet przedstawienie. Dzięki temu można było zbić cenę, ale nade wszystko zrobić wielką przyjemność i dać satysfakcję sprzedającym.

Inaczej zapełniał się wspaniałymi eksponatami ponad półhektarowy Ogród Kultur i Tolerancji. Znajdują się tam kopie np. posągu Moai z Wyspy Wielkanocnej, Bramy Słońca z Boliwii, posągu Buddy z Afganistanu. Szczególnie dużo czasu w opowieści Arkady Fiedler poświęcił kopii piramidy Cheopsa (w skali 1:23) oraz karaweli Santa Maria (1:1), na której Krzysztof Kolumb dopłynął do Nowego Lądu w 1492 r., odkrywając Amerykę. Kopie wykonywali znajomi – „złote rączki”, prace nad niektórymi trwały kilka lat, a efekty zachwycają nie tylko zwiedzających. Podróżnik mówił o szczególnych właściwościach kształtu piramidy, który reguluje funkcje organizmu. On sam jako oszczędny poznaniak używa go do... regeneracji stępionych ostrzy golarek.

Pełen podziwu dla kopii karaweli był potomek Krzysztofa Kolumba (też Krzysztof Kolumb – Cristóbal Colón), który przyjechał do Puszczykowa na uroczystość odsłonięcia Santa Marii. – Ogród wyrósł z marzeń. Ojciec zawsze podkreślał, jak ważne są marzenia – te, które zaczyna się realizować – wspominał podróżnik. O kopii karaweli zaczął myśleć w 1979 r., gdy zobaczył  statek w parku w Caracas – stolicy Wenezueli. Udało się to zrealizować po niemal 30 latach. Replika była gotowa w 2008 r. po czterech latach pracy.

„Majowie. Reaktywacja”

Trzecia część opowieści poświęcona była podróży do Meksyku, gdzie kilka miesięcy Arkady Radosław Fiedler żył w wiosce Chamula w stanie Chiapas, zamieszkałej przez współczesnych Majów. – Chciałem się przekonać, jak żyją potomkowie twórców zdumiewającej cywilizacji zniszczonej przez konkwistadorów, co w nich zostało z przodków – tłumaczy podróżnik. Następnie opowiedział o ich języku, zwyczajach, wierzeniach.

Niewiele brakowało, by wielomiesięczne przygotowania „wzięły w łeb”. – W ciągu 10 minut złamałem tabu – zakaz fotografowania. Gdy tylko wyciągnąłem odruchowo aparat, próbowałem zrobić zdjęcia, kilkunastu rozeźlonych Majów dopadło mnie z pretensjami – wspominał A. Fiedler. Dopiero długotrwałe kajanie się, tłumaczenia, a najbardziej argument, że przyjechał z daleka – z kraju Papieża Jana Pawła II, rozmiękczyła serca, pozwolono mu zostać. Dlatego w  książce „Majowie. Reaktywacja” nie ma ani jednej fotografii – zamiast tego czytelnik znajduje niebieskie strony z opisem tego, co mogłoby się znaleźć na zdjęciach.

Złamał też drugie tabu – sam sobie przygotowywał jedzenie. Nietrudno było to naprawić, wódz zaprosił go do siebie na posiłki, przygotowywane przez jego żonę. Dzięki temu mógł poznać niezwykle istotną część kultury związaną z posiłkami, których spożywanie u Majów stanowi swoiste sacrum.

Podróżnik opowiadał, jak podstawowe danie – placki kukurydziane zmieniają nazwę w zależności od sytuacji. Oczekujące w koszyku noszą inna nazwę, podane konktretnej osobie do spożycia – inną dla tego, kto ma je zjeść, inne dla tego, kto siedzi obok, inaczej się nazywają, gdy są ususzone, inaczej gdy mają otwór w środku i służą celom leczniczym.

Arkady Fiedler mówił również o roli szamana we wsi, który pełni m.in. rolę lekarza. Majowie wierzą, że gdy człowiek przeżyje jakiś silny wstrząs, gubi duszę i zaczyna chorować, a zadaniem szamana jest tę dusze odnaleźć:  – Gdy nie może znaleźć duszy, szaman za karę w dowód pogardy otrzymuje talerz rosołu z kawałkami kurzego mięsa. W  nagrodę – otrzymałby taki sam talerz rosołu – ale kontekst byłby inny.

Jeszcze jeden aspekt kultury Majów: pośmiertna chwała. – Na cmentarzu leżą sami bohaterowie – stwierdził Arkady Fiedler, a na dowód przytoczył fragment swojej książki o tym, jak traktuje się pamięć o zmarłych: jak osoby przeciętne, ciche, bezbarwne po śmierci we wspomnieniach rodziny, potem całej wioski olbrzymieją, szlachetnieją, pięknieją. – W efekcie na majańskich nekropoliach spoczywają herosi, geniusze, urodziwi; nie ma przeciętnych, są tylko orły. U Majów warto umierać, naprawdę warto – zakończył opowieść Arkady Radosław Fiedler.

Słuchacze mieli wiele pytań do podróżnika. Chciano się dowiedzieć m.in. skąd się wziął zakaz fotografowania: czy wynika to z wierzeń, że osoba fotografowana traci część swej duszy, osobowości. – Odebrałem to jako przejaw suwerenności tych ludzi. Po setkach lat opresji kolonialnej, stłamszeniu kultury, konkwiście, koloniach – żądają, by przybysze respektowali ich wolę – odpowiedział A. Fiedler. Podczas spotkania można było nabyć książkę „Majowie. Reaktywacja” z dedykacją Autora.

Organizator spotkania Robert Mazurek podziękował dyrektorowi Tadeuszowi Pietrasowi za życzliwe traktowanie inicjatyw Szkolnego Koła Krajoznawczo- Turystycznego. Dyrektor T. Pietras z kolei przyznał, że wizyta Arkadego Radosława Fiedlera jest ważnym wydarzeniem także dla niego, ponieważ książki Arkadego-ojca odegrały dużą rolę w jego życiu, a powieść „Mały Bizon” to według niego jedna z piękniejszych książek świata.

Anna Wasak

 

 

Data publikacji: 24.06.2013 r.

 

 

obraz021
obraz010
obraz022
obraz020
obraz028
obraz029
obraz030
obraz031
obraz035
obraz040
obraz043
obraz044
obraz047
obraz048
obraz049
obraz054
obraz055
obraz056
obraz059
obraz060
obraz065
obraz067
obraz068
obraz069
obraz070
obraz071
obraz072
obraz073
obraz074
obraz075
obraz079
obraz082
obraz084
obraz087
obraz088
obraz089
obraz090
obraz094
obraz095
obraz096
obraz097
obraz098
obraz100
obraz102
obraz107
obraz109
obraz111
obraz113
obraz115
obraz116
obraz118
obraz121
obraz130
obraz132
obraz133
obraz134
obraz136
obraz137
obraz139
obraz143
obraz144
obraz146
obraz147
obraz148
obraz150
obraz151
obraz152
obraz153
obraz154
obraz156
obraz157

 

 

 

 

„Sumienie Amazonii”

Rok wydania: 2017

 

 

„Sumienie Amazonii” to dziennik wyprawy „Śladami Arkadego Fiedlera – 80 lat później”. Pięciu podróżników, pasjonatów dzikiej przyrody amazońskiej, jeden (autor) uzbrojony w długopis i notes, a czterech (Mileniusz Spanowicz, Paweł Klepka, Rafał Konieczny, Tomek Siuda) w aparaty fotograficzne i kamery, wspieranych przez Indian z plemienia Katana, zagłębia się na miesiąc w niedostępne rejony najpotężniejszej na Ziemi puszczy, aby pokazać światu jej nieprzemijające piękno i nienaruszalne dobro. Bo las amazoński to nie tylko miliardy drzew, zwierząt i owadów, ale także czysta metafizyka z całym jej bogactwem przeżyć i doświadczeń.

Źródło: http://ksiegarnia.bernardinum.com.pl/

 

„Dolina stuletnich młodzieńców”

Rok wydania: 2015

 

 

Oszukać czas – kto z nas nie chciałby w zdrowiu dożyć sędziwych lat – setki, a może więcej… Arkady Radosław Fiedler odnalazł w ekwadorskich Andach zachwycającą dolinę, gdzie czas przemija powoli. To prawdziwie rajskie miejsce, tutaj pierwsze skrzypce gra natura, a żyjący wśród niej ludzie dożywają matuzalemowego wieku. Na czym polega tajemnica tego fenomenu? Warto poznać odpowiedź na to pytanie, sięgając po książkę „Dolina stuletnich młodzieńców”.

Źródło: http://ksiegarnia.bernardinum.com.pl/

 

„Chwała Andów”

Rok wydania: 2014

 

 

Uczestniczyć i podziwiać – tego uczył mnie Ojciec – pisze autor w „Chwale Andów”. Wierny tej nauce przemierza pustynne oraz górzyste peruwiańskie szlaki, aby osobiście obejrzeć, dotknąć, poczuć to, co zostało z prekolumbijskich czasów. Zwiedza znane miejsca – Cuzco i Nazca – ale również takie, gdzie turyści nie zaglądają – Eten, Pichinjoto, Ollantaytambo. I opowiada Czytelnikowi, co widzi, co czuje, jakie obrazy przeszłości tworzy wyobraźnia natchniona andyjskimi widokami. Piękna to opowieść! O świątyniach i twierdzach budowanych przez inkaskich artystów kamieniarzy ze skał bez użycia odrobiny nawet spoiwa, o akwedukcie Mochików, który z przeraźliwie jałowej pustyni, gdzie nawet karalucha nie uświadczy, uczynił uprawne pola, o ziemniaku, którego czterdzieści(!) odmian, bez laboratoriów i pracowni badawczych, prekolumbijscy rolnicy wyhodowali w kraterach Moray. A także o tym, co się stało, że te wspaniałe andyjskie kultury upadły.

Źródło: http://ksiegarnia.bernardinum.com.pl/

 

„Majowie. Reaktywacja”

Rok wydania: 2011

 

 

Jest to książka o współczesnych Majach z Meksyku.

Czemu brak zdjęć? Bo za zrobienie zdjęcia Majom można zostać ukamienowanym. A jednym z kamieni będzie twój własny aparat.

Autor zamieszkał w niewielkiej wiosce. Ponieważ nie mógł fotografować, podglądał życie, dzięki czemu dowiedział się: że mężczyzna pod żadnym pozorem nie powinien przygotowywać posiłków, bo to uwłacza jego godności; od tego są przecież kobiety; że tortilla to nie jest taki sobie zwykły placek; jego rodzaj i nazwa zależą od tego, gdzie siedzi jedzący; że człowiek po pięćdziesiątce jest powszechnie szanowanym starcem i wszystko mu wolno, nawet lżyć po pijaku sąsiadów z wioski; że trzeba dobrze pilnować figur świętych Marii i Magdaleny, żeby nie zaszły w ciążę.

Źródło: http://www.bibliotekapoznajswiat.pl/

 

„Najpiękniejszy ogród świata”

Rok wydania: 2010

 

 

Bohaterem niniejszej książki jest pewien niezwykły ogród w Puszczykowie pod Poznaniem, gdzie od kilkudziesięciu lat żyje podróżniczy ród Fidlerów. Nazwijmy ten ogród, i to bez cienia chełpliwości, aczkolwiek nieco górnolotnie – najpiękniejszym ogrodem świata. Nie dlatego jednak, że jest Az jest aż tak wymyślny, tak wspaniały i niedościgły. Nie chodzi tu bynajmniej o wyrafinowanie kanony ogrodniczego piękna.

Owszem, ogród ten ma niewątpliwie zasługi, ponieważ mieści się w nim  podróżnicze Muzeum – Pracownia Literacka Arkadego Fiedlera (www.fiedler.pl) , ale Bogiem a prawdą, oceniając rzecz obiektywnie, widziałem ogrody dużo lepiej urządzone i wypieszczone, aniżeli nasz. Więc o co chodzi z tym najpiękniejszym ogrodem świata? W zasadzie rzecz jest prosta i zrozumiała. Rzecz idzie o to, mianowicie, że najpiękniejszy ogród świata to z reguły ten, który jest naszym własnym ogrodem, wyłącznie nam przypisanym, nie tylko rośliny, ale także ludzie serdecznie z nim związani, na co dzień. Taki to najpiękniejszy ogród świata mam na myśli. Ogród subiektywny, bardzo osobisty, jedyny w swoim rodzaju, bo absolutnie nasz. Zrozumieją to ci wszyscy szczęśliwcy, którzy posiadają własne ogrody.(…)

Źródło: http://ksiegarnia.bernardinum.com.pl/

 

„Wabiła nas Afryka Zachodnia”

Rok wydania: 1980

 

 

Książka autorstwa Arkadego Radosława Fiedlera, syna Arkadego Fiedlera, będąca relacją z podróży na Wyspy Kanaryjskie, do Senegalu, Ghany i Nigerii.

Źródło: http://lubimyczytac.pl/

 

„Barwny świat Arkadego Fiedlera”

Rok wydania: 1975

 

 

Książka stanowi wprowadzenie do Muzeum-Pracowni Literackiej Arkadego Fiedlera wraz z Ogrodem Tolerancji w Puszczykowie, osnuta na wybranych wydarzeniach z życia swojego ojca-podróżnika.

Źródło: http://lubimyczytac.pl/